- Ostatnio mam trochę pecha. Tłumaczę sobie jednak, że kiedyś ten gorszy okres minie i pech mnie w końcu opuści - powiedział "Głowa". Wiślacy zaprezentowali się bardzo słabo w pierwszej połowie. Czy podświadomie krakowscy piłkarze nie zlekceważyli rywali? - Tak to niestety wygląda. Rozpracowywaliśmy tego przeciwnika i wiedzieliśmy, że jest to mocniejsza drużyna od WIT-a Georgii, z którym to zespołem spotkaliśmy się w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Nasze obawy się potwierdziły. Pierwsza połowa, nie ma co ukrywać, nie była najlepsza w naszym wykonaniu, może rzeczywiście wpływ na naszą grą miało podejście do rywali. Mam nadzieję, że już więcej nie powtórzy się takie 45 minut - stwierdził obrońca "Białej Gwiazdy". Z czego wynikło takie, a nie inne podejście do tego meczu, szczególnie, że wiślacy dostali przecież w zeszłym roku nauczkę z Valerengą Oslo (po dwumeczu z Norwegami krakowianie odpadli z Pucharu UEFA)? - Trudno powiedzieć. Przed meczem zakładamy sobie, że wychodzimy od początku walczyć, chcemy stłamsić przeciwnika, ale pierwsza połowa meczu z Dynamem wyglądała zupełnie inaczej - powiedział Głowacki. Czy przy stanie 0:2 nie pojawiło się u piłkarzy Wisły pewne zwątpienie? - Nie. Kilkakrotnie byliśmy już w takiej opresji i potrafiliśmy się podnieść. Wierzyliśmy do końca, że uda nam się zmienić rezultat. Tak też się stało, szkoda tylko, że straciliśmy trzecią bramkę w końcówce meczu - dodał "Głowa". Zobacz wyniki pierwszych spotkań I rundy Pucharu UEFA