Głośno o trenerze Holendrów. A potem cztery gole, pogrom w "polskiej" grupie
W czwartkowy wieczór na Stadionie Śląskim Polska towarzysko zagrała z Nową Zelandią. O tej samej porze Maltańczycy rywalizowali z Holendrami o punkty w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu. Przyjezdni po pierwszej połowie do szatni schodzili delikatnie niepocieszeni, szwankowała ich skuteczność. W drugiej wreszcie zachwycił Cody Gakpo, który do ojczyzny wróci w najlepszym humorze. Nie zadowoliło go samo zdobycie dubletu.

O dzisiejszym spotkaniu głośno zrobiło się już kilka dni temu. Wszystko ze względu na nagłe opuszczenie zgrupowania kadry przez Ronalda Koemana. Opiekun głównych rywali "Biało-Czerwonych" w walce o pierwsze miejsce w grupie zdecydował się na ten ruch z powodów rodzinnych. "To miało związek z moją żoną. Nie odchodzi się tak po prostu. Więc jeśli się to zrobi, to coś znaczy. Coś mi wypadło, nie chcę się nad tym rozwodzić. Ale potem muszę wrócić do domu" - cytował słowa selekcjonera portal "tribuna.com".
62-latek ostatecznie pojawił się na Malcie. Doświadczony specjalista nie miał zamiaru wracać do ojczyzny bez pełnej puli. Miejscowi w obecnie trwających eliminacjach nie wygrali choćby jednej potyczki, a mieli do tego aż pięć okazji. Dla obu zespołów było to już drugie tegoroczne spotkanie. Kilka miesięcy temu w Groningen "Oranje" wygrali aż 8:0. Podobnego scenariusza oczekiwali dziś licznie zebrani kibice w pomarańczowych koszulkach.
Holendrzy wracają z kompletem punktów. Bez niespodzianki na Malcie
Po pierwszej połowie holenderscy optymiści przecierali oczy ze zdziwienia. Faworyci znajdowali się na prowadzeniu, lecz minimalnym, bo tablica świetlna wskazywała rezultat 1:0. Podopieczni Ronalda Koemana jedyną bramkę zdobyli po rzucie karnym autorstwa Cody'ego Gakpo. Holendrzy co prawda kontrolowali wydarzenia na boisku, ale wyraźnie brakowało im skuteczności oraz odrobinki szczęścia. Wspomniany zdobywca gola uderzył na przykład w słupek. Poza tym znów blisko było kolejnej "jedenastki", gdy piłki ręką dotknął obrońca gospodarzy. Rozjemca podszedł jednak do monitora i zmienił pierwotnie podjętą decyzję.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Na początku drugiej połowy Cody Gakpo skutecznie wyegzekwował karnego i cieszył się z dubletu. Napastnikowi Liverpoolu najwyraźniej było mało, ponieważ kilka minut później asystował przy trafieniu Tijjaniego Reijndersa, stając się bezapelacyjnym bohaterem Holendrów w czwartkowy wieczór. W doliczonym czasie bezradnych miejscowych dobił jeszcze Memphis Depay. Holendrzy, dzięki zwycięstwu, zostali samodzielnym liderem "polskiej" grupy. "Biało-Czerwoni" do graczy Ronalda Koemana tracą trzy punkty.











