Schalke 04 z Marcinem Kamińskim w składzie fatalnie rozpoczęło sezon. Zespół, który śmiało można nazywać niemieckim gigantem, obecnie walczy bowiem o swój ligowy byt, ale nawet nie tyle w Bundeslidze, a jedynie na jej zapleczu. Po sześciu kolejkach derbowy rywal Borussii Dortmund ma na swoim koncie ledwie cztery oczka i do lidera traci aż dziewięć punktów. Trudno wiec dziś wróżyć, że możliwy jest wyczekiwany powrót na najwyższy poziom rozgrywkowy. Kuriozalny gol w PKO Ekstraklasie. Fatalne sceny zaraz po bramce [WIDEO] Okazją do poprawienia fatalnego bilansu z tego sezonu miał być mecz z Darmstadt w szóstej kolejce drugiej Bundesligi. Mowa bowiem o rywalu, który na swoim koncie miał ledwie dwa punkty i do tej rywalizacji przystępował w strefie spadkowej. Z racji na to, że spotkanie odbywało się w Gelsenkirchen, faworyta można było upatrywać w drużynie gospodarzy, ale tak naprawdę najłatwiej byłoby powiedzieć, że nikt nim nie jest, bo mówimy o szarym końcu tabeli drugiej Bundesligi. Kamiński na murawie, Schalke zniszczone. Szalony mecz w Niemczech Schalke weszło w mecz znakomicie, najlepiej jak się dało. Już w 14. minucie bowiem gola na 1:0 dla gospodarzy strzelił Mohr. Dokładnie 20 minut później było już 2:0 i wydawało się, że bramka autorstwa Sylli musi uspokoić piłkarzy próbującego się odbudować niemieckiego giganta. Pięć minut później sytuacja wyglądała już na absolutnie opanowaną, bo Schallenberg podwyższył wynik spotkania na 3:0. Rezultat po 39 rozegranych minutach mówił sam za siebie. Reprezentant Polski na celowniku, Klub reaguje, oficjalny komunikat. "Destabilizacja" Jeszcze przed przerwą goście zdołali strzelić gola na 3:1 i zapewnić sobie nieco lepsze nastroje, schodząc do szatni. To, co wydarzyło się w drugiej części meczu pozostanie już na zawsze tajemnicą. Darmstadt w 56. minucie doprowadziło do wyniku 3:2 za sprawą Lidberga i już wtedy zrobiło się gorąco. 20 minut później ten sam piłkarz strzelił gola na 3:3 i z wyniku 0:3 nagle dotarliśmy do stanu remisowego, a więc coś, co w 39. minucie nie śniło się pewnie nawet największym pesymistom z Gelsenkirchen. To jednak nie był koniec. W 87. minucie Lidberg skompletował hat-tricka i odwrócił spotkanie na 4:3 dla gości i to wciąż nie oznaczało końca szokujących wydarzeń. W siódmej minucie doliczonego czasu gry gola na 5:3 dla Darmstadt strzelił bowiem Lopez i takim właśnie wynikiem zakończyło się to spotkanie. W 60 boiskowych minut goście strzelili pięć goli i ze stanu 0:3, przeszli na 3:5. Niestety swój dość wydatny udział w tym spektakularnym wieczorze miał Marcin Kamiński. Reprezentant Polski szczególnie dał się we znaki fanom przy golu wyrównującym.