W półfinałowym spotkaniu, rozegranym na stadionie we Franceville, nie brakowało "polskich" wątków. W wyjściowym składzie "Nieposkromionych Lwów" ponownie była dwójka zawodników, która wiosną 2015 roku występowała na polskich boiskach. To pomocnik Arnaud Djoum, trzy mecze w Ekstraklasie w barwach Lecha Poznań i napastnik Robert Ndip Tambe, który strzelał gola za golem dla słynącej z zatrudniania afrykańskich graczy LZS Piotrówka. Z kolei na trenerskiej ławce Ghany był Avram Grant, który od czerwca zeszłego roku ma też polski paszport. Mecz dość niespodziewanie zaczął się od ataków Kameruńczyków. Niespodziewanie, bo we wcześniejszych spotkaniach "Nieposkromione Lwy" bazowały raczej na solidnej obronie, niż ataku. Już w ósmej minucie mogło być 1-0 dla zespołu prowadzonego przez belgijskiego szkoleniowca Hugo Broosa. Po mocnym i precyzyjnym strzale głową Ambroise Oyongo piłkę z linii bramowej wybił jednak Frank Acheampong. Potem z dobrej strony pokazał się Ndip Tambe. Niechciany swego czasu przez Leszka Ojrzyńskiego w Górniku Zabrze napastnik mógł wpisać się na listę strzelców w 12. minucie. Po dobrym dośrodkowaniu Benjamina Moukandjo trafił celnie z kilku metrów, ale Brimah Razak był na miejscu. Bramkarz "Czarnych Gwiazd" obronił też piłkę po trafieniu głową Ndipa Tambe w 22. minucie. Co do Brimaha Razaka, to przeżywa on w trakcie turnieju trudne chwile. Mimo dobrej postawy "Czarnych Gwiazd" kibice w Ghanie domagają się od Granta zmiany między słupkami i mocno krytykują swojego bramkarza. Ten swoim krytykom odpowiedział w mediach społecznościowych, używając wobec nich obraźliwego słowa na "f". Przez piłkarską federację swojego kraju ukarany za to został grzywną w wysokości 2,5 tys. euro. Ghana, która w półfinałach PNA gra regularnie od 2008 roku, do przerwy zupełnie rozczarowała. Dopiero w końcówce pierwszej połowy dobrą okazje miał Jordan Ayew, ale strzelając z ostrego kąta chybił. Po przerwie piłkarze trenera Granta podkręcili tempo, zyskali przewagę w środku pola, ale niewiele z tego wynikało, brakowało klarownych sytuacji bramkowych. W 61. minucie mocno i celnie z wolnego uderzył Mubarak Wakaso, grający trzeci kolejny półfinałowy mecz PNA pod rząd. Świetną interwencją popisał się jeden z najlepszych bramkarzy turnieju Fabrice Ondoa. Z drugiej strony dał o sobie znać Moukandjo, ale piłka znalazł się w rękach Razaka. W 69. minucie, w zamieszaniu podbramkowym gola mógł zdobyć środkowy obrońca "Czarnych Gwiazd" Daniel Amartey, ale nie trafił w piłkę. Trzy minuty później było już 1-0 dla Kamerunu! Przy rzucie wolnym katastrofalny błąd popełnił Razak. Bramkarz Ghany nie złapał wolno lecącej piłki, która trafiła pod nogi Michaela Ngadeu-Ngadjui. Środkowy obrońca "Nieposkromionych Lwów" spokojnie przyjął futbolówkę i posłał ją pod poprzeczkę bramki rywala. To już drugie trafienie 26-letniego defensora Slavii Praga w tegorocznym PNA. Nie mając nic do stracenia Avram Grant, na ostatni kwadrans wpuścił na boisko doświadczonego Asamoah Gyana. Niewiele to dało. Mało tego, już w doliczony czasie trafił skrzydłowy Christian Bassogog i skończyło się na 2-0 dla zespołu z Afryki Centralnej. Kamerun w finale PNA zagra po dziewięciu latach przerwy. Tam rywalem, podobnie jak w 2008 roku, będzie Egipt. Decydujące spotkanie w niedzielę o godz. 20 na stadionie w Libreville. Egipcjanie mają szansę na swoje ósme mistrzostwo, Kamerun na piąte. W sobotę (godz. 20) mecz pocieszenia o III miejsce. W Port-Gentil Burkina Faso zagra z Ghaną, która na tytuł mistrza Czarnego Lądu czeka od 1982 roku. Michał Zichlarz Ghana - Kamerun 0-2 Bramki: 0-1 Ngadeu-Ngadjui (72.) 0-2 Bassogog (90+3.)