Już nigdy nie poznamy odpowiedzi na te pytania, ale można stwierdzić jedno: gdyby nie popularny "Franek", nie byłoby tak radośnie i kolorowo. Przed meczem Niemal we wszystkich prognozach wyjściowego składu Polaków, jaki przewinął się w polskich mediach, (w tym w INTERIA.PL) obok Macieja Żurawskiego w ataku znalazł się Tomasz Frankowski. Selekcjoner ponownie zrealizował jednak własny pomysł na wyjściową jedenastkę i oczywiście dla "Franka" miejsca zabrakło, a szansę otrzymał Piotr Włodarczyk. Mecz Napastnik Legii bramki nie zdobył i nie oddał żadnego strzału na bramkę Paula Jonesa, choć ogólnie jego występ możemy ocenić pozytywnie."Włodar" po godzinie gry usiadł na ławce. Zmienił go Tomasz Frankowski, który chwilę po pojawieniu się na boisku usiłował przewrotką pokonać walijskiego bramkarza. Co nie udało się przy pierwszym kontakcie z piłką, powiodło się dwanaście minut później. "Franek" przyjął piłkę na linii pola karnego i płaskim strzałem - między dwoma obrońcami - wpisał się na listę strzelców, doprowadzając do remisu 1:1. Gol ten odwrócił losy meczu, a kolejną bramkową akcję zainicjował również "Franek": przyjął piłkę w środku pola, zastawił się i oddał do Sebastiana Mili. Pomocnik Groclinu podał do Macieja Żurawskiego, który zaliczył piękną bramkę. Co by było gdyby nie "Franek"? Po meczu Po końcowym gwizdku sędziego meczowe statystyki Frankowskiego wyglądały imponująco. W ciągu 20 minut strzelił gola, zaliczył asystę, dwa razy uderzył na walijską bramkę i zanotował siedem celnych podań. Napastnik Wisły w pół godziny zrobił więcej niż Włodarczyk w godzinę. - Rolę superrezerwowego, jak dawniej Ole Gunnar Solskjaer w Manchesterze United, to mogę zaakceptować na Old Trafford - powiedział "Franek", zapytany czy pasuje mu rola rezerwowego "dżokera". Co by było gdyby nie "Franek"? Przed kolejnymi meczami Czy Frankowski ma zagrać od pierwszych minut w kolejnych meczach reprezentacji? Pytanie to przez całą zimę będzie towarzyszyło Pawłowi Janasowi i polskim kibicom. Odpowiedź na nie wcale nie jest taka prosta. Sami mamy kłopoty ze wskazaniem jedynego, słusznego rozwiązania. Jednak cieszymy się, że taki dylemat w ogóle zaistniał, bo gdyby nie "Franek", to zimą znów myślelibyśmy jedynie o Adamie Małyszu...