Obaj byli już w tym momencie cichymi bohaterami tego finału. <a class="db-object" title="Zinedine Zidane" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-zinedine-zidane,sppi,35041" data-id="35041" data-type="p">Zidane</a>, bo w 7. minucie wykorzystał rzut karny, dając "Trójkolorowym" prowadzenie. Materazzi, bo zaledwie 12 minut później wyrównał po rzucie rożnym i dośrodkowaniu <a class="db-object" title="Andrea Pirlo" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-andrea-pirlo,sppi,33990" data-id="33990" data-type="p">Andrei Pirlo</a>. Więcej bramek już nie padło - tak do 90. minuty, jak i w dogrywce. Czy gdyby Zidane pozostał na boisku, to zmieniłby kolejność wykonywania rzutów karnych? A może wtedy<a class="db-object" title="David Trezeguet" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-david-trezeguet,sppi,205593" data-id="205593" data-type="p"> David Trezeguet </a>by się nie pomylił? To pozostanie tajemnicą na zawsze. Długo nie było za to wiadomo, co skłoniło słynnego Francuza do takiej reakcji. Sędzia Elizondo musiał się upewnić. A później wyrzucił Francuza z boiska Reakcja ta była bowiem skandaliczna, niewytłumaczalna. Materazzi trzymał Zidane'a za koszulkę, Francuz coś mu odpowiedział. Widać było, że obaj idą w kierunku środka boiska, coś do siebie mówią, ale jakoś specjalnie mocno już nie iskrzyło. Aż nagle 34-letni Francuz odwrócił się i zdzielił "z byka" w klatkę piersiową Materazziego. Zdumieni byli wszyscy, włącznie z włoskim obrońcą. Zdumiony był sędzia Horacio Elizondo z Argentyny, który prowadził tamten finał. Podbiegł jeszcze do swojego asystenta, aby upewnić się co do słuszności swojej decyzji. Podobno sytuację - niezgodnie z prawem, bo formalnie systemu VAR nie było - analizował jeden z pomocników głównego arbitra. Ta mogła być tylko jedna - wykluczenie z gry. Zidane jeszcze chwilę dyskutował, ale w końcu boisko opuścił. Doszło do rzutów karnych, Materazzi trafił, pomylił się Trezeuguet. I puchar pojechał do Włoch. <a class="db-object" title="Zinedine Zidane" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-zinedine-zidane,sppi,35041" data-id="35041" data-type="p">Zidane</a>był już wtedy bardzo doświadczonym graczem. W reprezentacji <a class="db-object" title="Francja" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-francja,spti,1561" data-id="1561" data-type="t">Francji </a>debiutował latem 1994 roku - wszedł w końcówce towarzyskiego meczu z Czechami, zdobył dwie bramki i w pojedynkę doprowadził do remisu 2-2. Był motorem napędowym "Trójkolorowych" podczas domowego mundialu w 1998 roku, ale w drugim spotkaniu fazy grupowej starł się z obrońcą Arabii Saudyjskiej Fuadem Aminem, a po chwili nadepnął na upadającego rywala. Wyleciał za to z boiska. Francuzi prowadzili wtedy 2-0, cały mecz pewnie wygrali 4-0 i zapewnili sobie awans do fazy pucharowej. Zidane dostał dwa mecze kary, ale po powrocie znów prowadził reprezentację od triumfu do triumfu. W finale dwukrotnie pokonał <a class="db-object" title="Taffarel" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-taffarel,sppi,560217" data-id="560217" data-type="p">Claudio Taffarela</a>, to zadecydowało o losach tego spotkania - Francja wygrała z Brazylią 3-0. W Niemczech, osiem lat później, miało być podobnie. Materazzi też w Niemczech wyleciał z boiska. Wrócił do łask i zagrał w finale W przeciwieństwie do Zidane'a, Materazzi gwiazdą drużyny nie był. Raczej solidny rezerwowy, od czasu do czasu pomagający kolegom. Gdyby nie kontuzja <a class="db-object" title="Alessandro Nesta" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-alessandro-nesta,sppi,39199" data-id="39199" data-type="p">Alessandro Nesty</a> już w pierwszym kwadransie trzeciego meczu grupowego z <a class="db-object" title="Czechy" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-czechy,spti,1603" data-id="1603" data-type="t">Czechami</a>, pewnie by się z ławki nie podniósł. Wszedł jednak na boisko, zdobył bramkę na 1-0, a później zyskał zaufanie <a class="db-object" title="Marcello Lippi" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-marcello-lippi,sppi,52901" data-id="52901" data-type="p">Marcello Lippiego</a>. Nie przeszkodziła mu w tym nawet czerwona kartka, którą "wyłapał" w 50. minucie spotkania 1/8 finału z <a class="db-object" title="Australia" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-australia,spti,25369" data-id="25369" data-type="t">Australią</a>. Uratował go <a class="db-object" title="Francesco Totti" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-francesco-totti,sppi,60446" data-id="60446" data-type="p">Francesco Totti</a>, który w piątej doliczonej minucie wykorzystał rzut karny i Włosi jakoś przecisnęli się do kolejnej fazy. Materazzi wrócił do łask na półfinałowe spotkanie z <a class="db-object" title="Niemcy" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-niemcy,spti,1573" data-id="1573" data-type="t">Niemcami</a>, dostał też szansę gry od początku finału. I w dwojaki sposób ją wykorzystał. Po pierwsze: pod względem sportowym, bo zdobył bramkę na 1-1, a później w konkursie rzutów karnych. A po drugie - doprowadził do wykluczenia lidera rywali. "Brudny terrorysta", a może "obraza matki" - takie były podejrzenia Długo nie było jednak wiadomo, dlaczego Zidane zdecydował się na tak radykalny krok. Sam milczał, ale i Materazzi zbytnio nie komentował tej sprawy. Trener Włochów Lippi zarzekał się, że jego piłkarz nie uraził rywala. Bardzo długo najbardziej prawdopodobną wersją była ta, że obrońca obraził matkę Zidane'a, a Francuz po prostu nie wytrzymał. Albo że został nazwany "brudnym terrorystą". Po dziesięciu latach od tego skandalu prawdę jednak wyjawił Materazzi - <a href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/news-marco-materazzi-ujawnil-co-powiedzial-zidane-owi-w-finale-ms,nId,2233817" target="_blank">najpierw wydał autobiografię, a później opowiedział o tym wydarzeniu w L'Equipe</a>. - Zdecydowałem się napisać książkę, bo przez te wszystkie lata ludzie pytali mnie, co tak naprawdę powiedziałem ZIdane'owi. A to, co powiedziałem, było głupie, ale nie upoważniało takiej reakcji. W każdej dzielnicy Rzymu, Neapolu, Mediolanu, Turynu czy Paryża słyszy się gorsze słowa - zapewniał Marco Materazzi. I doprecyzował: Materazzi: - Zrozumiałem, że on się ze mnie nabijał Cała sytuacja wzięła się stąd, że Materazzi trzymał Zidane'a za koszulkę podczas stałego fragmentu gry. Francuz się zapytał: "Chcesz moją koszulkę? Mogę ci ją dać po meczu." I wtedy Materazzi miał odpowiedzieć: "wolę twoją piep... siostrę", choć - jak zdradził - nawet nie wiedział, czy rywal ma siostrę. - Nigdy nie rozumiałem, dlaczego ten incydent uzyskał taki rozgłos. Zrozumiałem, że on się ze mnie nabijał. Graliśmy w tym samym meczu, on był gwiazdą, a ja nie. Ale obaj zdobyliśmy po bramce. Jedyną rzeczą, jaką chcę pamiętać z tamtego dnia, to dwa gole strzelone w finale - mówił włoski obrońca. Powstała zresztą jeszcze jedna teoria: Materazzi miał urazić żonę Zidane'a. Wersji Zidane'a być może nigdy nie poznamy, piłkarz milczy od lat. Jedynie w 2017 roku, w rozmowie z francuskim kanałem Telefoot, przyznał, że nie był dumny z tego, co zrobił. A z Materazzim, jak mówił Wloch, spotkali się przypadkiem na parkingu w Mediolanie w 2011 roku. "Uścisnęliśmy sobie dłonie i powiedziałem mu: - Przykro mi za to, co się stało w 2006 roku. Teraz czas to zakończyć" - stwierdził Włoch. A Zidane miał mu odpowiedzieć, że żadnego problemu już nie ma.