- Dotarły do mnie strzępy informacji. Znajomi dzwonili, że ktoś coś napisał, w internecie widzieli... Jezu, nie wiem o co chodzi - powiedział "Super Expressowi" Gadocha, który przebywa obecnie w Stanach Zjednoczonych. - Boże co się dzieje?! Nie znam żadnego argentyńskiego dziennikarza, z nikim nie rozmawiałem, nie wziąłem żadnych pieniędzy. Aż mi się słabo robi, nie dość, że rodzinna tragedia, to jeszcze taka potwarz. Łatwo człowieka oskarżyć, skrzywdzić. Bez żadnego powodu! - nie krył wzburzenia Gadocha. - Nie wiem o co chodzi Grześkowi Lato. Ja też wiem sporo o tej drużynie, a nie mówię tego głośno. Ciekawe, dlaczego Grzegorz nie powiedział o tej grupie, która kręciła się wtedy przy polskiej drużynie. Oni załatwiali różne dziwne sprawy. Chodzi o Niemca, współpracownika Adidasa i grupę jego kolegów. Oni załatwiali różne sprawy poza hotelem. Więcej nie chcę mówić - dodał. - Nie wiem, kiedy będę mógł przyjechać do Polski, ale zaraz po powrocie zorganizuję konferencję prasową i wyjaśnię jeszcze raz, że nie miałem z tym nic wspólnego. Nie wziąłem pieniędzy, nie okradłem kolegów - zakończył Gadocha.