- Chorwaci będą chcieli pokazać, że wciąż należą do czołówki, ale nie stoimy na straconej pozycji. Kluczem będzie to, by nie przegrywać pojedynków w dryblingach. Naszą siłą są stałe fragmenty, którymi potrafimy zaskoczyć rywali - uważa Krzysztof Kuchciak, 107-krotny reprezentant Polski w futsalu Polacy chcą w końcu wygrać Polscy futsaliści po raz trzeci awansowali na mistrzostwa Europy. Do tej pory nie udało im się wygrać. W 2001 roku przegrali wszystkie trzy mecze. W 2018 roku było ciut lepiej - zremisowali z Rosją 1:1, ale w drugim spotkaniu (w grupach były trzy zespoły) ulegli aż 1:5 Kazachstanowi. Znów zajęli ostatnie miejsce. Teraz też nie są faworytami grupy C - do ćwierćfinału przechodzą dwie najlepsze drużyny. Rosja to trzeci zespół w rankingu UEFA, a Chorwacja piąty. Niżej od Polaków (12. miejsce) jest tylko Słowacja (17). Biało-czerwonym otuchy dodają jednak ostatnie wyniki. W ubiegłym roku potrafili zremisować z Portugalią, pokonać Czechy czy Słowenię, a więc też wyżej notowane zespoły. Polska - Chorwacja: transmisja Mistrzostwa Europy Polacy rozpoczną od meczu z Chorwacją (godz. 20:30, transmisja TVP Sport). - Jesteśmy faworytami, ale Polska ma też duże ambicje. Zremisowała na wyjeździe z aktualnym mistrzem Europy i świata Portugalią. To zespół mocny fizycznie - uważa Marinko Mavrović, trener Chorwatów. Rosja, z którą Polacy zagrają w drugim meczu (25 stycznia) wydaje się poza zasięgiem. W ostatnim meczu grupowym zmierzą się ze Słowacją. W składzie rosyjskiego zespołu są m. in. czterej Brazylijczycy. W rozegranych do tej pory meczach Euro Portugalia pokonała Serbię (4:2), Holandia Ukrainę (3:2), a remisami zakończyły się spotkania Kazachstanu ze Słowenią (4:4) i Włoch z Finlandią (3:3). Krzysztof Kuchciak: Stać nas na ćwierćfinał Andrzej Klemba, Interia: Reprezentacja Polski po raz trzeci zagra w mistrzostwach Europy. Kiedy 21 lat temu na nie awansowaliście, to była duża niespodzianka. Jak do tego doszło? Krzysztof Kuchciak: To były takie pierwsze mistrzostwa Europy z prawdziwego zdarzenia. Futsal nie był jeszcze tak rozpoznawalną dyscypliną. Wcześniej były rozegrane na przykład jako eliminacje do mistrzostw świata, które mają dłuższą tradycję. Nasz awans to była duża niespodzianka, bo przecież w turnieju, który rozgrywaliśmy w Zabrzu zdecydowanym faworytem była Portugalia. To była wtedy trzecia drużyna mistrzostw świata. Bez większych problemów pokonaliśmy Grecję i Izrael. W decydującym meczu wygraliśmy 3:0 z Portugalią. To był olbrzymi sukces. Mistrzostwa Europy odbyły się w Rosji. PZPN dobrze was do nich przygotował? - Dopóki nie było awansu, to za bardzo nikt się nami nie przejmował. Pamiętam, że wręcz wymusiliśmy premię za ten sukces. Dostaliśmy chyba po tysiąc złotych. To kropla w morzu za ten awans. Byliśmy w końcu w najlepszej ósemce w Europie. Przygotowania były z jednej strony długie, ale z drugiej prowizoryczne. Pojechaliśmy na przykład do Hiszpanii, za co zapłacił nasz ówczesny sponsor techniczny. Tyle że na miejscu nie było hali, nie mieliśmy gdzie ćwiczyć i trenowaliśmy w parku. Rozegraliśmy tam tylko jedno spotkanie. Były też zgrupowania w Brennej i Brzegu Dolnym. Tam przynajmniej mieliśmy kontakt z halą. Polecieliśmy na zaproszenie do Brazylii, do Sao Paolo. Tam trenowaliśmy dwa tygodnie, zagraliśmy dwa mecze i z temperatury około 30 stopni na plusie, za chwilę byliśmy w Rosji, gdzie było minus 20 stopni. To był szok. W Moskwie zostaliśmy jednak przyjęci po królewsku. Hotel najwyższej klasy, oddalony niecały kilometr od Placu Czerwonego. No niemal złote klamki i złote krany. W grupie przegraliście jednak wszystkie spotkania. Brakowało wam jeszcze doświadczenia? - Bardziej bym powiedział, że sił na całe spotkanie. Samo dostanie się do ósemki było sukcesem. Z Chorwacją przegraliśmy tylko 1:2. Z Hiszpanią mecz też był wyrównany do pewnego momentu. Nawet strzeliłem gola na 2:2, ale potem rywale nam odjechali [2:8 - przyp. red.]. Podobnie było z Ukrainą. Z nimi nawet prowadziliśmy 3:2, ale znów zabrakło sił i nas rozbili [3:8]. Wtedy futsal w naszym przypadku polegał bardziej na improwizacji, indywidualnych umiejętnościach zawodników lub zagraniach dwójkowych. Wyobraźnia podpowiadała co zrobić, by zaskoczyć rywala, co nie zawsze się udawało. No właśnie, teraz futsal stał się bardziej schematyczny: taktyka, kilka wariantów stałych fragmentów czy rozgrywanie do znudzenia piłki. Podoba się panu taki futsal? - Rzeczywiście teraz wszystko jest rozrysowane i rozpisane. To widać podczas meczów. Strzelenie gola to bardziej efekt błędu rywala lub dobrego rozegrania stałego fragmentu. Może nie jest to monotonne, ale dużo jest tzw. klepania piłki. Futsal stał się bardziej dynamiczny i siłowy. Gra opiera się w 60-70 procentach na pressingu na całym boisku. Kiedyś czekało się na swojej połowie. Jest bardziej schematycznie, a wszystko podporządkowuje się taktyce. Reprezentacja Polski jest coraz lepsza? - Kadra na pewno się rozwija i ma coraz więcej narzędzi, by się dobrze przygotować. Sztab się rozrósł, są analitycy, dietetycy, treningi czy mecze są nagrywane i rozkładane na czynniki pierwsze, by poprawiać poszczególne elementy lub wprowadzić zmiany. Kiedyś tego nie mieliśmy. Nie jesteśmy faworytem grupy, w której zagramy z Chorwacją, Rosją i Słowacją. - To prawda i pierwszy mecz wiele pokaże. Chorwacja jest podrażniona, bo nie było jej ani na ostatnich mistrzostwach Europy ani mistrzostwach świata. Będą chcieli pokazać, że wciąż należą do czołówki, ale nie stoimy na straconej pozycji. Kluczem będzie to, by nie przegrywać pojedynków. Chorwaci preferują taki styl, w którym po dryblingu stwarzają przewagę. Może to banalne, ale ważna będzie dyspozycja dnia i też to, kto będzie mógł grać, bo pandemia koronawirusa na mistrzostwach Europy już wykluczyła kilku zawodników. A UEFA ustaliła, że dopiero jak więcej niż siedmiu zawodników zakażonych, to nie można grać. Błażej Korczyński, selekcjoner reprezentacji Polski, podkreśla, że rywale doceniają nasz zespół. - Błażej ma wizję i plan, który dokładnie realizuje. Wyniki meczów w eliminacjach z Portugalią czy Czechami, a także towarzyskie z Rosją były obiecująco. W mistrzostwach zagra 90 procent zawodników, którzy wystąpili na poprzednim Euro w 2018 roku. Rozmiar imprezy nikogo więc nie powinien przerosnąć. Duża część ma rozegranych ponad sto spotkań w kadrze. To jest dla nich moment, by coś osiągnąć, czyli co najmniej awansować do ćwierćfinału. Trener podkreśla też, że jego drużyna nie ma gwiazd, a siłą jest zgranie. - Tak właśnie jest. Jest zespół i kilku wyróżniających się zawodników jak Mikołaj Zastawnik czy Michał Marek, a trochę nieobliczalny jest Sebastian Leszczak. Są doświadczeni, każda zna swoją rolę na boisku i dobrze realizują to, co trener nakreśla. Mają sporo wariantów rozgrywania stałych fragmentów i to jest nasza siła, a często duże zaskoczenie dla rywali.