W programie TVN 24 "Fryzjer" przyznał się tylko do uczestnictwa w jednym "zdarzeniu". - Raz wiedziałem o tym, że stoją za tym jakieś poczęstunki i w formie podzięki bardzo małe kwoty, ale to było w 2004 roku. Niech sąd oceni czy siedzę za niewinność. Ja chcę być ukarany za to, co zrobiłem - dodał. F. nie podważał zasadności prowadzonego przez wrocławską prokuraturę śledztwa. - Działania prokuratorskie muszą być. Niech prokuratura i sąd dochodzą prawdy - mówił F., który jednak wskazywał na nadużycia w śledztwie. - Nie może być tak, żeby prokuratorzy mówili oskarżonym - "doniesiecie na niego i zwolnimy was do domu". Przecież w sprawie Arki wszyscy współoskarżeni zmieniali zeznania, mówili rzeczy, które nie miały miejsca - dodał "Fryzjer". Konfrontowany w programie z Ryszardem Niedzielą, byłym prezesem Odry Opole, który twierdzi, że F. przyjął od niego ponad milion złotych i można uważać go za szefa piłkarskiej mafii kontrolującej rozgrywki, nazwał te wypowiedzi "dyrdymałami". "Fryzjer" uważa, że to układ prokuratorsko-dziennikarski wykreował go na szefa piłkarskiej mafii. - Prokuratorzy i niektórzy dziennikarze mocno współpracowali. Układ prokuratorsko-dziennikarski wysforował mnie na szefa mafii. Nawet moi mecenasi nie wiedzieli o toku sprawy, a dziennikarze wiedzieli - powiedział. F. nie uważa się za organizatora procederu korupcyjnego. - Ja nie rządziłem polską piłką, bo nie miałem mocy sprawczej. Nie byłem obserwatorem ani działaczem - podkreślił. Na pytanie, czy w Polsce była piłkarska mafia stwierdził jednak: - Trudno powiedzieć, zjawiska korupcyjne na pewno były.