- Już w środę na treningu jeden próbujący wślizgu kolega potraktował mnie tak ostro, że myślałem nawet, iż mam złamaną nogę - powiedział Frankowski w "Przeglądzie Sportowym", który ma skręcony staw skokowy. - Od razu miałem poważne obawy, czy zdążę się wykurować na niedzielny mecz. Nie chciałem, by ktoś mi zarzucił, że nie palę się do gry. Łatwo mi wyobrazić sobie złośliwe komentarze w stylu: przyjechał Polak do ligi hiszpańskiej i zamiast grać, to narzeka - stwierdził popularny "Franek". - Prawda była jednak taka, że na ostatnich treningach nie mogłem nawet piłki kopnąć, bo już odczuwałem ból. Założenia były takie, ze wejdę do gry w końcówce, ale tylko jeśli będzie to absolutnie konieczne. W praktyce okazało się to zupełnie niemożliwe. Przegrałem z kontuzją - dodał Frankowski.