- W rozliczeniu miedzy "Wilkami" i Elche Glomb miał przekazać Hiszpanom 40 tysięcy euro, a oni z kolei mieli przelać na moje konto 60 tysięcy. Tymczasem ten pseudomenedżer twierdzi, że Elche zrzekło się tych pieniędzy, więc nic mi się nie należy - stwierdził popularny "Franek". - Gdy prosiłem go o jakiś dokument potwierdzający ten fakt, zaczął kręcić i w końcu przyznał, że takiego dokumentu nie ma - dodał Frankowski, który zamierza skierować sprawę do UEFA. - Facet nie ma za grosz przyzwoitości. Tylko dzięki mnie wziął udział w tym transferze. Jego rola ograniczyła się do skontaktowania Wolverhampton z Elche. Na spotkanie w Anglii, gdzie przybyłem ze swoim menedżerem Robertem Kiłdanowiczem, przyjechał też Glomb. Powinienem wykluczyć go z rozmów. Tym samym pozbawiłbym go prowizji od tego transferu, Chciałem być jednak fair za to, że zainteresował Wolverhampton moją osobą. A on zachował się jak kanciarz. 15 lutego miał przelać pieniądze na konto Elche. Mamy kwiecień i... nic. Na szczęście mam odpowiednie dokumenty, więc o wygraną jestem spokojny, chyba, że pójdzie po rozum do głowy i się rozliczy. Dlaczego zdecydowałem się o tym powiedzieć? By przestrzec przed takimi menedżerami jak Glomb innych piłkarzy - podkreślił Frankowski. Glomb odpiera zarzuty piłkarza. - Działacze Elche poinformowali mnie, że nie muszę płacić im 40 tysięcy. Nie interesują mnie rozliczenia Elche z Frankowskim. Niech mnie podaje do UEFA lub gdzie indziej. Lepiej, żeby zajął się graniem - mówił Glomb.