Napastnik reprezentacji Polski nie może się odnaleźć w angielskim Wolverhampton, bowiem już od sześciu spotkań na zapleczu Premier League nie trafił do siatki rywali. "Przed transferem do Wilków miałem kilkutygodniową przerwę, nie mogłem trenować na pełnych obrotach. Miałem też pecha. Bo jak już znalazłem się przy piłce, to strzelałem tuż obok bramki. Kilkadziesiąt centymetrów nie w tę stronę co trzeba i zamiast gola było pudło" - tłumaczy się "Franek". "Koledzy wiedzą, że ciągle aklimatyzuję się w zespole, na wiele jeszcze nie liczą. Trener Hoddle też nie wygląda na zdenerwowanego, więc i ja staram się zachować spokój. Ale dobrze wiem, że okres aklimatyzacji się kończy" - przyznał Tomasz Frankowski.