Przypominam tę scenę, bo chyba dotyczy to wszystkich, którzy poznali lepiej trenera Smudę: na wspomnienie o nim jako pierwsza na myśl przychodzi jakaś anegdota, która natychmiast przywołuje uśmiech. Pewnie zdarzyło mi się go skrytykować w którymś z felietonów, ale z perspektywy czasu wniosek jest jeden: był to trener jedyny w swoim rodzaju, którego trudno skopiować i nie dało się go nie lubić. No i skuteczny, zwłaszcza w piłce klubowej. Nie był to typ filozofa i teoretyka. Trafiał do piłkarzy prostym przekazem - nie boimy się nikogo, z każdym podejmujemy rywalizację. W każdym miejscu, w którym pracował chciał tego samego - by jego drużyna grała do przodu, ofensywnie, intensywnie. Bo celem nadrzędnym było to, by pokonać przeciwnika. Nie przez jaką dogłębną analizę i dopasowanie do niej odpowiedniej taktyki, ale starając się dyktować własne warunki. Trafiał do piłkarzy, bo był szczery, nie lubił wciskać kitu. Nie wszędzie się to sprawdzało, nie wszędzie miał warunki i piłkarzy, którzy czytali ten przekaz, by być tak skutecznym, jak tego chciał, ale odbił wyraźną pieczęć na polskiej piłce: awans z Widzewem do Ligi Mistrzów niewątpliwie był największym sukcesem, ale w galerii zasłużonych zostanie i w Wiśle Kraków i Lechu Poznań. We wszystkich tych klubach osiągał rzeczy ponadprzeciętne: sięgał po tytuły (mistrzostwo, Superpuchar lub Puchar Polski) i w każdym z nich zaliczył efektowną przygodę w europejskich pucharach. To pod jego okiem w Poznaniu rozkwitała kariera Roberta Lewandowskiego. Jedynym miejscem, gdzie Franek nie był sobą była niestety reprezentacja Polski. To w pracy z kadrą wyglądał na spiętego, wycofanego. Dlaczego? Moim zdaniem w pracy na tym międzynarodowym poziomie potrzeba było mu więcej wsparcia z różnych stron. Inna sprawa, że na EURO 2012 zabrakło mu nieco szczęścia. Kto wie, co by się stało, gdyby w pierwszym meczu Grecy nie strzelili wyrównującego gola po kuriozalnych błędach defensywy? Jako trener rządził twardą ręką, ale mimo wszystko miał bardzo dobry kontakt z piłkarzami, był lubiany. Jego lapsusy językowe przeszły do historii polskiej piłki, ale wspominane są bez złośliwości, zawsze z uśmiechem i sympatią. I takim Franciszek Smuda zostanie w pamięci kibiców, piłkarzy i wszystkich, którzy go bliżej poznali. W ostatnich latach nasze drogi rzadko się krzyżowały, Franek unikał pracy w roli telewizyjnego eksperta piłkarskiego, nie przepadał za mikrofonem. Kilka miesięcy temu doszły mnie słuchy o jego poważnej chorobie, ale pomyślałem sobie, że swoim podejściem, czyli humorem i walecznością wyjdzie z tego obronną ręką. Niestety, nie udało się. Polska piłka straciła wielką, barwną postać.