To miał być spacerek dla mistrzów świata, ale nie był aż tak bardzo. Didier Deschamps wprowadził dość duże zmiany w składzie. Na bokach obrony pojawili się Leo Dubois i Lucas Digne, w środku Moussa Sissoko, a na skrzydle od pierwszej minuty Jonathan Ikone, który w sobotnim debiucie strzelił od razu gola. Najwięcej punktów u trenera zyskał jednak Kingsley Coman (selekcjoner i tak bardzo go ceni), autor pierwszego gola. A przypomnijmy, że niezwykle szybki skrzydłowy Bayernu był już bohaterem spotkania z Albanią, gdy dwukrotnie trafił do siatki. Za istotne wydarzenie meczu można też uznać kolejnego karnego, którego przestrzelił Griezmann. Ostatnio trafił w poprzeczkę, tym razem jego intencje wyczuł bramkarz. Paradoks z liderem Francuzów polega na tym, że i tak ma znakomite statystyki współudziału przy golach (w ostatnich dziesięciu spotkaniach - 5 bramek i 6 asyst). Jego dośrodkowanie z wolnego na głowę Clementa Lengleta było niemal idealne, dzięki temu kolega z Barcelony mógł strzelić swojego pierwszego gola w kadrze. I jeszcze jedno. Po ostatniej kompromitacji, gdy przed meczem z Albanią odegrano hymn Andory, tym razem odbyło się bez wpadki. A na boisku wręcz śpiewająco. Francja - Andora 3-0 (1-0) 1-0 Coman (18.), 2-0 Lenglet (52.), 3-0 Ben Yedder (90.+1) RP Zobacz, jak wygląda sytuacja w grupie H