Stan zdrowia piłkarzy nie stanowi zagrożenia dla ich życia. Konieczna jest jednak obserwacja, gdyż mają oni kłopoty z oddychaniem, po zatruciu dymem. W poniedziałek szpital opuścił jeden z trzech lekko poszkodowanych zawodników, którzy znaleźli się w nim bezpośrednio po tragedii. Pozostali są nadal pod obserwacją lekarzy. Tego dnia odbyły się też trzy pogrzeby ofiar. Władze klubu rozpoczęły rozmowy z rodzinami ofiar i poszkodowanych, a przyczyny tego tragicznego w skutkach zdarzenie bada prokuratura. Początkowo media podawały, że zginęło sześciu piłkarzy drużyn młodzieżowych i czterech pracowników Flamengo. Tej informacji nie potwierdził klub, który w piątek wieczorem opublikował listę ofiar. Ich zdjęcia znalazły się na czołówkach wielu sobotnich dzienników w Brazylii. Jedną z ofiar był 15-letni bramkarz Christian Esmerio, wielokrotnie powoływany do reprezentacji Brazylii do lat 15 i 17, będący w kręgu zainteresowań kilku klubów europejskich. 14-letni obrońca Pablo Henrique da Silva Matos był kuzynem Werleya, zawodowego piłkarza innej drużyny z Rio de Janeiro - Vasco da Gama. Werley zidentyfikował jego zwłoki w zakładzie medycyny sądowej. Pożar wybuchł w piątek ok. godz. 5 nad ranem czasu lokalnego w supernowoczesnym ośrodku Ninho de Urubu, gdzie trenuje również pierwsza drużyna Flamengo, spodziewana tego dnia o godz. 9.30. Straż pożarna opanowała sytuację ok. godz. 7. Brazylijskie media informują, że przyczyną pożaru mogło być zwarcie w systemie klimatyzacji w mieszkaniach zajmowanych przez młodych piłkarzy. Flamengo jest klubem z największą liczbą kibiców w Brazylii. Wychowankiem szkółki jest 18-letni Vinicius Junior, obecnie grający w Realu Madryt. "Co za tragiczna wiadomość. Modlimy się za wszystkich" - napisał piłkarz "Królewskich" tuż po pierwszych informacjach o pożarze. "Wspomnienie o nocach spędzonych w tym ośrodku treningowym sprawia, że mam gęsią skórkę. Nie mogę w to uwierzyć" - dodał Vinicius Junior w kolejnym wpisie.