Na sześć kolejek przed końcem Ekstraklasy Legia jest piąta, a Lech dziesiąty - obie drużyny dzielą zaledwie dwa punkty. Do trzeciej Lechii Gdańsk legioniści tracą zaledwie punkt, a lechici - trzy. Teoretycznie wciąż istnieje więc szansa zajęcia miejsca na podium także w lidze, aczkolwiek patrząc na formę obu drużyn - będzie o to ciężko. Zdecydowanie łatwiej zrealizować plan minimum na ten sezon poprzez Puchar Polski - wystarczy wygrać jeszcze jedno spotkanie. Właśnie to w Bydgoszczy. Lech gra z Legią o to trofeum po raz czwarty - w 1980 roku w Częstochowie Legia rozbiła w finale Lecha aż 5-0, ale później dwukrotnie lepsi byli poznaniacy. W 1988 roku wygrali w Łodzi konkurs rzutów karnych, a siedem lat temu okazali się lepsi o jednego golu po dwumeczu. Tyle o historii, teraz o obecnych drużynach. Obie w lidze zawodzą - zdają sobie z tego sprawę piłkarze i trenerzy obu drużyn. Jeden ze szkoleniowców, ten który w Bydgoszczy przegra, prawdopodobnie zostanie pożegnany przez kibiców swojej drużyny białym chusteczkami. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że jeden z nich - Jose Maria Bakero czy Maciej Skorża - nie poprowadzi drużyny w kolejnym sezonie. Baskowi kończy się w Poznaniu kontrakt i nie zostanie on przedłużony, bo zespół gra słabo, a do tego nie osiąga wystarczająco dobrych wyników, by regularnie przyciągać na stadion ponad 25 tysięcy widzów. Skorża ma jeszcze dwuletnią umowę, ale ten pierwszy jego sezon w Legii jest wybitnie nieudany - mimo wzmocnień i wydanych na piłkarzy milionów byłemu trenerowi Amiki, Groclinu czy Wisły nie udało się zbudować drużyny na miarę oczekiwań szefów klubu czy kibiców. W lepszych nastrojach powinni być piłkarze z Warszawy, bo oni w piątek pokonali Widzew 1-0 i przerwali serię sześciu ligowych spotkań bez zwycięstwa. Tyle że Legia zagrała słabo, a styl jej gry niczym nie odbiegał od tego ze spotkań zremisowanych czy przegranych. Lech przegrał za to w Lubinie 0-1, ale w pierwszej połowie grał dość przyzwoicie i przeważał nad Zagłębiem. Co z tego, skoro po raz drugi z rzędu nie strzelił bramki. Gdy zaciął się Artjoms Rudnevs, "Kolejorza" przestał trafiać. Za Lechem przemawia... osoba Bakero! Odkąd Bask przyjechał do Polski, czterokrotnie prowadził swoje drużyny (najpierw Polonię, później Lecha) przeciwko Legii. Trzy z tych spotkań wygrał, a jedno zremisował. Tyle że do piątku Bakero miał jeszcze lepszą passę w starciach przeciwko Janowi Urbanowi - jako piłkarz w Hiszpanii nie przegrał z nim w siedmiu meczach, jako trener w Polsce - w dwóch. Passa się skończyła, gdy Lech zawitał do Lubina. Każda seria ma bowiem swój koniec. Skorża odciął drużynę od świata już tydzień temu, Bakero zdenerwował się po przegranej w Lubinie i też zakazał rozmów z dziennikarzami. Poznaniacy zagrają w finale PP bez Marcina Kikuta, Tomasza Bandrowskiego i Manuela Arboledy, w Legii zabraknie Takesure'a Chinyamy. Do gry powinni być zdolni Ivica Vrdoljak, Dickson Choto, Aleksandar Radović i Jakub Rzeźniczak, którzy w ostatnich dniach mieli problemy zdrowotne. Pytanie, czy będą w stanie wytrzymać trudy spotkania. Jednego kibice mogą być pewni - w tym meczu nikt nogi nie będzie odstawiał. Zapraszamy na relację na żywo z finału Pucharu Polski Lech Poznań - Legia Warszawa!