O tym, że agenci piłkarscy mają dzisiaj ogromną władzę w futbolu nie trzeba nikogo przekonywać; że trzęsą rynkiem szczególnie w okresie okienek transferowych - również. Żadna grupa w zawodowej piłce nie zyskała tak bardzo na znaczeniu w ostatnich latach. Często jest to jednak wolna amerykanka. FIFA przyznaje to wprost, bo jej władze właśnie zapowiedziały zmiany, które mają na celu "ochronę systemu jako całości i zapobieganie nadużyciom". O co dokładnie chodzi? Zgodnie z przedstawionymi propozycjami, prowizja dla agenta powinna wynosić do 6 procent całości wynagrodzenia zakontraktowanego piłkarza, choć ta wartość mogłaby dochodzić do 10 proc. - gdy pieniądze będą wypłacane przez klub sprzedający zawodnika. Aby to lepiej kontrolować, środki z tego tytułu przechodziłyby przez specjalne ciało w FIFA (tzw. "izbę kompensacji") i dopiero później wpłacane menedżerom. Jednocześnie ma być zakaz pobierania pieniędzy z dwóch źródeł, aby "uniknąć konfliktu interesów". FIFA chce również przywrócić obowiązkową licencję dla agentów, którą zniesiono - choć nie wszędzie - przed czterema laty. Ważne zmiany mają dotyczyć masowych wypożyczeń piłkarzy. Dzisiaj wiele bogatych klubów (m.in. Chelsea, Monaco, Juventus, Manchester City) stosuje taką politykę, że skupuje talenty, chcąc ograniczyć w ten sposób konkurencję i przekazuje niemal nieograniczoną (relatywnie) liczbę swoich graczy, aby potem ich lepiej sprzedać. Od przyszłego sezonu można byłoby wypożyczyć najwyżej ośmiu piłkarzy mających powyżej 21 lat, a dwa lata później - sześciu. Ostateczne decyzje mają zapaść pod koniec października w Szanghaju. RP