Przypomnijmy, że Klubowe Mistrzostwa Świata w systemie z ostatnich lat (rozgrywane w grudniu) są teraz Pucharem Interkontynentalnym. Z kolei nazwa KMŚ jest teraz tzw. klubowym mundialem, czyli czerwcowo-letnim starciem 32 drużyn z całego świata. Pierwsza edycja tych rozgrywek miała się odbyć w 2025 roku w Stanach Zjednoczonych. Na razie jednak organizacja jest bardzo powolna i może martwić działaczy. W piątek Gianni Infantino pilnie spotkał się z nadawcami telewizyjnymi. Nie doszedł do porozumienia z Apple w kwestii globalnej umowy streamingowej, więc w lipcu otworzył przetarg. Jak czytamy w profilu Capology na platformie X, rozmowy idą źle, bo nadawcy uważają, że nie zapłacą za prawa audiowizualne tak dużo, jak oczekuje FIFA. Argumentują, że z turniejem kolidują terminarzowo mistrzostwa Europy kobiet i tenisowy Wimbledon. Dodają, że wartość zaniża brak Barcelony, Arsenalu i Manchesteru United, które nie uzyskały awansu. Klubowe Mistrzostwa Świata organizowane "na kolanie". Wciąż bez sponsorów Dodatkowo światowa centrala piłkarska wciąż nie podpisała umów z potencjalnymi sponsorami rozgrywek, co martwi zwłaszcza największe kluby. Z pewnością główną motywacją Manchesteru City, Realu Madryt czy Bayernu Monachium byłyby kwestie finansowe, bo na razie trudno jednoznacznie określić poziom prestiżu sportowego nowych KMŚ. Co jednak znamienne, pula nagród do zdobycia także jeszcze nie została ogłoszona właśnie z uwagi na brak porozumień sponsorskich. Do tego dochodzi także fakt, że wciąż nie znamy konkretnych amerykańskich miast-gospodarzy. Wcześniej mówiono, że wybrano lokalizacje na wschodnim wybrzeżu, ale dokładne miejsca mają zostać ogłoszone pod koniec września. Najbliższe dni pokażą, czy tak faktycznie będzie. W tym momencie nie można być niczego pewnym. Turniej ma rozpocząć się 13 czerwca, a zakończyć 13 lipca. 32 drużyny stworzą po 8 grup, z których po dwa zespoły wyjdą do 1/8 finału. Format jest więc identyczny do tego stosowanego na mistrzostwach świata do 2022 roku.