Fernando Santos "położył" eliminacje Euro 2024. Pod jego wodzą reprezentacja Polski przegrała wszystkie mecze wyjazdowe - z Czechami, Mołdawią i Albanią. Ostatniej szansy na awans do turnieju finałowego szukać musi w marcowych barażach. Do dymisji Portugalczyka doszło 13 września. 69-latek pozostawał bez pracy przez niespełna cztery miesiące. Przed dwoma tygodniami podpisał półtoraroczną umowę z Besiktasem Stambuł. Wielkie pieniądze dla Santosa. Tyle były trener Polaków zarobi w Turcji Fernando Santos przeprasza za ligowy blamaż. "Biorę pełną odpowiedzialność" Rozpoczął od dwóch zwycięstw, ale szybko zaczęły się schody. W ostatniej kolejce prowadzona przez niego drużyna została spektakularnie rozbita przez ligowego outsidera. Wyjazdowa porażka 0-4 z przedostatnim w tabeli Pendiksporem rozsierdziła kibiców stambulskiego klubu do granic. Już po czterech minutach ekipa Santosa przegrywała 0-1. W drugiej połowie otrzymała trzy kolejne ciosy w ledwie 12 minut. Efekt? Strata do liderującego Fenerbahce wynosi już 19 punktów. - Przede wszystkim gratuluję Pendiksporowi zwycięstwa. Wynik w pierwszej połowie nie był jednak sprawiedliwy. Straciliśmy gola, potem mieliśmy okazje, ale nie mogliśmy zdobyć bramki. W pierwszej połowie byliśmy lepsi, chcieliśmy odwrócić wynik po przerwie - tłumaczy się Santos, cytowany przez portugalski "Record". Klub Fernando Santosa "nokautuje" rywala, co za wynik. Portugalczyk na trybunach - Biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Przepraszam wszystkich kibiców. To ja jestem trenerem. Ale głowy do góry, jesteśmy Besiktasem. Wielu ważnych zawodników jest kontuzjowanych. Mimo ich nieobecności potrafiliśmy zagrać dobrze w poprzednich meczach. Teraz przed nami mecz z Adaną, moi zawodnicy podejdą do niego z podniesionymi głowami i dadzą z siebie wszystko. Rozwiążemy tę sytuację - zapewnia niedawny selekcjoner "Biało-Czerwonych".