Real Madryt i FC Barcelona wspólnie tworzą największe klubowe widowisko na świecie. Oba te zespoły przynajmniej dwa razy w trakcie sezonu mierzą się w słynnym El Clasico. To spotkanie ogląda się w każdym zakątku ziemi. Niezależnie od formy obu zespołów, generuje ono największe z możliwych emocji. Te zespoły walczą ze sobą na każdej z możliwych płaszczyzn. Jedną z nich jest niewątpliwie ta z wprowadzaniem do drużyny wychowanków, którzy wcześniej spędzili sporo czasu w młodzieżowych zespołach Realu lub Barcelony. W ostatnich latach takie porównanie jest, nie tyle bardzo niekorzystne dla "Los Blancos", co wręcz kompletnie miażdżące. Kibice "Królewskich" non-stop narzekają na brak debiutów młodych zawodników, a w Barcelonie zapisują tylko kolejne nazwiska do tej listy. Ostatnie kilkanaście miesięcy to przepaść w tej kwestii. Dominacja FC Barcelona Od jakiegoś czasu kibice "Dumy Katalonii" bardzo często narzekają na jakość swojego sztabu medycznego, który nie gwarantuje im żadnej pewności. Piłkarze FC Barcelona często widywani są w gabinetach klubowych lekarzy, którzy muszą leczyć różnego rodzaju urazy. Fani nie mają jednak strachu przed oczami, gdy dowiadują się o kontuzji ważnego piłkarza drużyny. Dlaczego? W kolejce czekają już kolejni utalentowani młodzi wychowankowie. Ci wchodzą na murawę i zwyczajnie "dają radę". Spójrzmy na historię wprowadzania młodych piłkarzy, którzy weszli do drużyny Barcelony w trzeciej dekadzie XXI wieku. Pierwszym trenerem w tym okresie był Ronald Koeman. Holender spotkał się z trudną sytuacją finansową klubu, więc spojrzał na szkółkę i wypatrzył kilka talentów. O aferze z Davidem Beckhamem mówił cały świat. Nie dadzą mu o tym zapomnieć Za jego kadencji w "Dumie Katalonii" pierwszy raz piłkę w pierwszej drużynie Barcelony, kopnęli: Alejandro Balde, Gavi, Ilaix Moriba, Nico Gonzalez, Eric Garcia oraz Oscar Mingueza. Każdy z nich jest wychowankiem "Blaugrany" i zaznaczył swoją rolę w zespole. Największą oczywiście dwaj pierwsi, którzy do dziś stanowią o sile drużyny ze stolicy Katalonii i są jej podstawowym zawodnikami. Po holenderskim szkoleniowcu nadszedł czas na powrót do klubu Xaviego. Hiszpańska legenda również nie boi stawiać się na młodych zawodników. - Klub zaufał mi, gdy miałem 17 lat. Teraz zdecydowałem się na zaufanie Markowi i dał nam zwycięstwo w tym meczu - powiedział hiszpański szkoleniowiec po debiucie jednego z wychowanków La Masii, w którym młody chłopak zachwycił wszystkich. Takich meczów, takich okazji i przebłysków, podczas kadencji Xaviego było zdecydowanie więcej. Podczas kadencji legendarnego hiszpańskiego pomocnika w koszulce FC Barcelony pierwszy raz piłkę kopnęło aż trzynastu zawodników, którzy nie ukończyli jeszcze 23 roku życia. To już samo w sobie robi wrażenie, gdy weźmiemy pod uwagę, że Xavi pracuje w Barcelonie równo 719 dni. Oznacza to, że średnio, jakiś młody piłkarz u niego debiutuje co niecałe dwa miesiące. Jeszcze bardziej imponująco wygląda to, gdy weźmiemy pod uwagę, że aż dziewięciu z nich swoje najmłodsze lata spędziło właśnie w szkółce FC Barcelony. Pamiętać też trzeba o takich przykładach, jak Ronald Araujo, Pedri czy Ansu Fati. Dwaj pierwsi nie są wprawdzie wychowankami "Dumy Katalonii", ale zostali ściągnięci do klubu w młodym wieku i szybko pokazali, że była to dobra decyzja. Jeśli zaś mowa o skrzydłowym, niektórzy myśleli, że będzie nowym Messim, tak się jednak, jak na razie nie stało, a Fati obecnie przebywa na wypożyczeniu w Brighton and Hove Albion. Wojciech Szczęsny odejdzie z Juventusu? Polski bramkarz ma trzy opcje Na pewno jednak w Katalonii wiążą z nim duże nadzieje. Nie bez powodu młody Hiszpan otrzymał na plecy numer dziesięć w Barcelonie, właśnie po absolutnie legendarnym Argentyńczyku. Trudno powiedzieć, czy Fati kiedykolwiek wróci na poziom, który kiedyś prezentował, na pewno jednak można stwierdzić, że to kolejny z niezwykle utalentowanych piłkarzy. Spójrzmy na jedenastkę FC Barcelony z mecz La Liga przeciwko Granadzie. W pierwszym składzie znalazło się miejsce dla trzech młodych i wychowanych we własnej szkółce piłkarzy. Mowa oczywiście o Alejandro Balde, Gavim oraz Ferminie Lopezie. Każdy z nich już dziś odgrywa bardzo ważną rolę w zespole. Na ławce w tym meczu usiedli z kolei Lamine Yamal oraz wspomniany wcześniej Araujo. Kontuzję leczy z kolei Pedri. Z ławki w tym meczu "Dumę Katalonii" uratował z kolei 17-letni Marc Guiu, który wszedł w buty Roberta Lewandowskiego. Polak po tym golu był wyraźnie opromieniony, co pokazały kamery. Realnie patrząc, gdyby Xavi bardzo chciał, to mógłby wystawić bardzo mocną jedenastkę złożoną z wychowanków w niecałych 40 procentach. Zestawienie: Ter Stegen; Cancelo - Araujo - Kounde - Balde; Gavi - Pedri - Fermin; Yamal - Lewandowski - Felix wydaje się realne. Wielka w tym zasługa hiszpańskiego trenera, który udowadnia, że La Masia wciąż tworzy piłkarzy z wielkim talentem i potrafi odmieniać losy meczów. Kibice Realu Madryt wściekli Real Madryt znajduje się w zupełnie innej sytuacji, przede wszystkim finansowej. "Los Blancos" mogą pozwolić sobie na machnięcie ręką na talenty z własnej szkółki, aby sprowadzić w ich miejsce piłkarza za miliony euro. Najlepszym przykładem tutaj jest Arda Guler. Turka miesiąc przed oknem transferowym nikt w Madrycie się nie spodziewał, a ostatecznie "Królewscy" wyłożyli na niego pieniądze. Toni Kroos i Luka Modrić mówią, że Guler jest spektakularnym talentem, ale tych samych słów niemiecki środkowy pomocnik używał w kontekście Nico Paza, który gra w szkółce Realu od 2020 roku. Argentyńczyk przez wielu ekspertów uważany jest za absolutny diament, którego nie można wypuścić z rąk. Podobnego zdania jest także jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w drużynie Carlo Ancelottiego. Paz faktycznie czasem trenuje z pierwszą drużyną Realu Madryt, ale jak na razie debiutu się nie doczekał, a okazje na pewno ku temu były. Porównanie liczby debiutantów, którzy weszli na boisko gdy na ławce trenerskiej "Los Blancos" siedział Carlo Ancelotti jest wręcz druzgocące. Takich zawodników we wszystkich rozgrywkach było bowiem zaledwie trzech. Już samo to zestawienie pokazuje ogromną różnicę między tymi zespołami. Gdy spojrzymy nie tyle na jedenastkę, co na kadrę Realu Madryt, to przekonanie jedynie rośnie. W pierwszej drużynie "Los Blancos" mamy sześciu piłkarzy do 23 roku życia. Każdy z nich przyszedł jednak do klubu za wielkie pieniądze. Kolejnym takim przykładem będzie Endrick, który zawita do Madrytu w lipcu 2024 roku. W pierwszym zespole Realu mamy jednak jedynie pięciu wychowanków. Najmłodszy z nich Fran Garcia ma 24 lata. Kontrast w zestawieniu z Barceloną jest porażający. Kibice Realu nie raz w swoich narzekaniach na Carlo Ancelottiego zwracają uwagę właśnie na ten aspekt. Gdy z dobrej strony w sezonie 2022/2023 pokazał się utalentowany Alvaro Rodriguez, który strzelił gola w derbach Madrytu oraz zanotował asystę we wcześniejszym meczu, chwilę później "został zesłany" do Castilli i już więcej nie kopnął piłki w pierwszym zespole "Los Blancos", co mocno kłóci się z zapowiedzami włoskiego trenera. Co z przyszłością Piotra Zielińskiego? Nowe informacje. "To najpilniejsze" - Alvaro Rodriguez będzie piłkarzem pierwszej drużyny w przyszłym sezonie. Nie mamy drugiego takiego zawodnika - stwierdził w lutym 2023 roku Włoch. Co wydarzyło się od tego dnia? Alvaro łącznie w dwóch następnych meczach zagrał cztery minuty w pierwszym zespole "Królewskich". Co więcej, wbrew zapowiedziom Ancelottiego Urugwajczyk nie jest członkiem drużyny, nawet nie dostaje powołań. Taka sytuacja nie mogłaby dziwić, gdybyśmy nie znali sytuacji w ataku Realu, a ta pod względem głębi jest fatalna. "Królewscy" mają do dyspozycji zaledwie czterech atakujących. Vinicius, Rodrygo oraz Joselu mają niepodważalne miejsce w drużynie, a o swój czas walczy Brahim Diaz. Gdy z powodu kontuzji na miesiąc wypadł Vini trener powołał wprawdzie młodego Gonzalo Garcię, ale Hiszpan nie dostał nawet szansy kopnięcia piłki. Można sobie wyobrazić, że w podobnej sytuacji, w Barcelonie wchodzi bliżej nieznany większości wychowanek i dostaje swoją szansę. W Realu tego nie ma i fani nieustannie narzekają na ten aspekt pracy Ancelottiego. To nie jest tak, że szkółka Realu nie ma talentów, bo perełek w składach Raula i Arbeloi jest przynajmniej kilka rozpoczynając od prawej obrony, gdzie w Castilli biega Vinicius Tobias. Przez wielu ekspertów uznawany za najbardziej utalentowanego prawego obrońcę na świecie. Jakimś cudem nie zadebiutował on jeszcze w dorosłym zespole Realu Madryt, a okazji ku temu było przynajmniej kilka. Dalej znajdziemy Jacobo Ramona i Marvela, którzy wyróżniają się na środku obrony, a Carlo Ancelotti wobec nieobecności Nacho i Davida Alabay wolał postawić tam na Aureliena Tchouameniego, co spotkało się z dużym niezrozumieniem. Takich przykładów jest więcej. El Clasico 28 października Być może kolejny popis trenerskiego nosa dostaniemy już 28 października. Tego dnia FC Barcelona zmierzy się z Realem Madryt w sławnym El Clasico. Jeśli po kimś w tym starciu mamy spodziewać się niespodziewanego debiutanta, to na pewno patrzymy w kierunku Xaviego Hernandeza. Jakiekolwiek powołanie dla młodego piłkarza ze strony Carlo Ancelottiego już będzie zaskoczeniem. To spotkanie będzie można obejrzeć w Eleven Sports. Pierwszy gwizdek sędziego o godzinie 16:15. Studio w Eleven rusza o godzinie 13:00. Relacja tekstowa na żywo rzecz jasna na InteriaSport.pl.