- Czy to będzie dobra piłka, to pokaże czas. Na pewno jednak wszystkie zespoły, które występują w Pucharze Konfederacji, a zwłaszcza ich szkoleniowcy, traktują tę imprezę jak zbawienie - wyjaśnił Godlewski. - Rok przed mistrzostwami świata mają bowiem poligon doświadczalny. Zapoznają się ze stadionami, co przecież też ma niebagatelne znaczenie, ale również z kwestią odpoczynku i przygotowania fizycznego. Redaktor naczelny "PN" stawia w Pucharze Konfederacji na gospodarzy. - Myślę, że jednak faworytem są Niemcy. Będą najbardziej zdeterminowani i muszą się w tym turnieju pokazać. Muszą także udowodnić, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik nie tylko pod względem organizacyjnym, ale też sportowym - wyjaśnił. - Z drugiej strony nie wykluczałbym niespodzianki, bo forma najlepszych jest wielka niewiadomą. Nie wszyscy przyjechali także w pełnych składach, tak więc będzie to ciekawa impreza, choć niekoniecznie na najwyższym poziomie. - Podświadomie wszyscy będą myśleli, że jest to bardziej impreza komercyjna. Nie pojawi się więc tam tylu menedżerów, co w zawodach rangi mistrzowskiej - dodał Godlewski, który ma także swoje zdanie na temat ewentualnych gwiazd zbliżającego się turnieju. - Dużo mówi się o Brazylijczyku Robinho, choć nie wiem czy nie jest on jeszcze za młody. Pele wytypował go jako najlepszego piłkarza przyszłorocznych MŚ - wyjaśnił redaktor naczelny "PN". - Teraz zobaczymy, czy to jest wszystko na wyrost, czy też jest to zawodnik, o którym będziemy mówili przez całe dekady.