- Boję się najgorszego, czyli że coś sobie złamałem. Chodzi o kość strzałkową. Myślę, że stało się to w starciu z Carlesem Puyolem - powiedział hiszpański pomocnik "Kanonierów". Fabregas wywalczył wtedy rzut karny, który pewnie wykorzystał ustalając wynik meczu na 2-2, ale od tego momentu kulał. - Mocno kopnąłem piłkę z jedenastu metrów, a po strzeleniu gola pobiegłem po nią. Potem już nie mogłem chodzić - stwierdził. Piłkarzem natychmiast zajęły się służby medyczne Arsenalu. Hiszpan na chwilę opuścił murawę, ale ponieważ Arsene Wenger wcześniej dokonał trzech zmian, a była 85. minuta, to pomocnik wrócił na nią i dograł spotkanie. - Musimy teraz poczekać na czwartkowe wyniki badań, ale mam nadzieję, że w tym sezonie jeszcze założę koszulkę Arsenalu. Nie sądzę, że będą to dobre wiadomości, jednak wierzę, że nie mam racji - dodał. Występ Fabregasa w środowym meczu stał pod znakiem zapytania z powodu wcześniejszych kontuzji nogi, a zdecydował się na grę dopiero po rozgrzewce. Natomiast jego występ we wtorkowym rewanżu i tak jest wykluczony z powodu nadmiaru żółtych kartek. To nie jedyna strata "Kanonierów" poniesiona w środę. Kontuzji łydki nabawili się William Gallas i Andriej Arszawin. Obaj zeszli z boiska jeszcze w pierwszej połowie. Ten pierwszy może również już nie zagrać w tym sezonie. - Gallas jest wyłączony na trochę. Zaryzykowałem z jego występem i to się nie opłaciło. Teraz tego żałuje - powiedział Wenger. Francuski obrońca zagrał w środę po raz pierwszy po sześciotygodniowej przerwie spowodowanej urazem.