Stało się to za sprawą kontuzji jakiej doznał Manuel Almunia w meczu Ligi Mistrzów z Villarreal. W 27. minucie Fabiański zastąpił Hiszpana w bramce i zaprezentował się bardzo dobrze. Polaka za występ na El Madrigal chwalił menedżer "Kanonierów" Arsene Wenger. Teraz wszystko w rękach i nogach Fabiańskiego, żeby na stałe zagościć w podstawowym składzie ekipy z Emirates Stadium. "Przede wszystkim cieszę się, że mogłem ponownie wystąpić w Lidze Mistrzów, w tak zaawansowanej fazie tych rozgrywek i pomóc drużynie" - powiedział Fabiański na łamach "Przeglądu Sportowego". "Wywalczyliśmy remis bramkowy na wyjeździe, więc nie ma co narzekać. Ale nie popadam w jakąś wielką euforię, bo tak na dobra sprawę, to miałem we wtorek do obrony dwa groźne strzały i kilka interwencji na przedpolu. Na Wyspach czytam o sobie same dobre rzeczy, ale taka jest tu specyfika mediów. Uda się coś obronić - chwalą, popełni się błąd - jadą i to ostro" - dodał reprezentant Polski. "Słyszałem pochwały, jakie pod moim adresem skierował Arsene Wenger. Zgadzam się z nim, iż szkoda, że nie mam okazji do częstszych występów. Ale na razie musi mi wystarczyć to, co mam. Boss zawsze dawał mi do zrozumienia, że ceni moje umiejętności i na razie dzielnie stawiam czoła wyzwaniu, jakim jest gra w Arsenalu" - stwierdził Fabiański.