"Biało-czerwoni" ulegli w Łodzi "Madziarom" 0:1, a golkiper Arsenalu grał od pierwszych minut w podstawowym składzie. "Najważniejsze, że była okazja do pokazania się trenerowi, zwłaszcza w meczu międzypaństwowym. On wszystkich oglądał podczas treningów i również śledzi uważnie ligowe rozgrywki i wiem, że tak szybko nie skreśla żadnego piłkarza" - podkreślił były bramkarz Legii. "Ciężko mi siebie samego oceniać, ale pomimo, że nie gram, w regularnie w klubie, to akurat to boisko czułem i nie miałem jakiś zawahań, może za wyjątkiem jednego dośrodkowanie, kiedy węgierski zawodnik mnie uprzedził, ale w sumie chyba wypadłem nieźle" - stwierdził młody reprezentant kraju, który spokojnie podchodzi do swojej sytuacji w ekipie "Kanonierów", gdzie ostatnio nie najlepsze noty zbiera Jens Lehmann, podstawowy golkiper Arsenalu. "Tam na Wyspach zawsze się dużo mówi, natomiast jak będzie to życie pokaże. Na pewno będę się starał i robił wszystko co w mojej mocy, żeby taką okazję mieć jak najszybciej" - wyznał Fabiański. Podopieczny Arsena Wengera, wbrew temu co sugerują niektórzy dziennikarze, chwali sobie współpracę i kontakty z Arturem Borucem i Tomaszem Kuszczakiem. "Nasze relacje są naprawdę dobre. Każdy ambitny piłkarz walczy, żeby regularnie grać i ja również o to walczę. Na dzień dzisiejszy fakt, że nie gram regularnie w klubie jest przewagą Artura , a ostatnio także Tomka i trzeba to szanować" - podsumował Łukasz Fabiański. Rozmawiali w Łodzi: Michał Białoński, Rafał Dybiński