Na początek chciałem zapytać, co z Twoim zdrowiem, wszystko w porządku? Jak najbardziej! Właśnie wracam z siłowni, kilka dni temu rozegrałam półfinał Pucharu Francji, to był fajny mecz, szczególnie dla widzów. Jestem zdrowa i zadowolona z tego, jak prezentuje się mój zespół, zarówno w lidze, jak i w pucharze. Pytam o to nie bez przyczyny. Dawno nie widzieliśmy reprezentacji Polski bez Eweliny Kamczyk... Tak jak mówię, jestem całkowicie zdrowa, właśnie przygotowuje się do kolejnego spotkania, na tym się skupiam. Na temat braku powołania nie chcę się wypowiadać. Taka decyzja zapadła i to jest niezależne ode mnie. Jak oceniasz swój pierwszy okres spędzony we Francji? Jak analizuję to z perspektywy czasu, to szczerze muszę przyznać, że początek nie był jakiś szczególnie dobry w moim wykonaniu. Brakowało goli. To nie było tak, że grałam słabo, ale musiałam się zaaklimatyzować. W sparingach czuła się dobrze, zdobyłam bramkę, występowałam w pierwszym składzie. Potem straciłam miejsce w pierwszej "11", grałam w każdym meczu, ale raczej po 15-20 minut. Od nowego roku jednak czuję się już bardzo dobrze, wydaje mi się, że w pełni się zaaklimatyzowałam. Mam takie odczucia, jakie miałam w Górniku, pośmieję się z dziewczynami, porozmawiamy, bo dużo lepiej idzie mi język angielski, trochę więcej rozumiem też z francuskiego. Zaczęłam też strzelać bramki i asystować, niemal w każdym meczu mam w tym swój udział, no i zaczęłam grać po 90 minut i to mnie bardzo cieszy, bo wywalczyłam to ciężką pracą. Nie przyszło mi to łatwo, musiałam mierzyć się z krytyką, choć jestem już do tego przyzwyczajona. Wykonuję swoją robotę i teraz mogę powiedzieć, że nie mogłam lepiej trafić na swój pierwszy klub za granicą. Mamy ciekawą drużynę, fajny sztab szkoleniowy, no i przede wszystkim wyniki to potwierdzają. W poprzednim sezonie Fleury było raczej w połowie stawki, a teraz jesteśmy na czwartej pozycji w ligowej tabeli i walczymy o podium. Da się porównać Górnika Łęczna i Twój obecny klub? Nie chcę tego za bardzo porównywać. W Górniku grałam sześć lat, a polska piłka dopiero się rozwijała. We Francji ten poziom jest wyższy. Z drugiej strony w Łęcznej naprawdę miałyśmy wszystko, bo organizacja i finanse, czy jakieś bonusy za mecze, wszystko było na dobrym poziomie. Tutaj też nie mogę narzekać. Z takich szczegółów, które przykuwają uwagę, to fakt, że wiele drużyn ma sztuczne boiska, my zresztą też. Mamy także naturalne, ale gramy mecze na sztucznej murawie. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale już zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Uczysz się języka francuskiego? Na początku chciałam się uczyć, zaczęłam to robić, ale to było bardzo ciężkie. Miałam też kłopoty z językiem angielskim, do tego dochodził stres. Teraz już nie mam z tym problemów, sama staram się zagadywać do dziewczyn, które zresztą przyznają, że początki były trudne i nie dało się ze mną rozmawiać. A teraz już nie tylko o piłce, ale i o życiu możemy po angielsku rozmawiać. Z nauki języka francuskiego na razie zrezygnowałam, trochę łapie ze słuchu, ale chciałabym powoli wrócić do niego, bo nie wszystkie zawodniczki mówią po angielsku, a chcę się ze wszystkimi dogadywać. Mam kontrakt na dwa lata, bardzo mi się podoba i nie chciałabym niczego zmieniać, więc przyjdzie czas i na ten francuski. A jak odnalazłaś się we francuskiej kulturze? Na samym początku różnicą było jedzenie. Oni przyzwyczajeni są do innego trybu niż my. Żartujemy z Dominiką Grabowską, że tutaj po każdym meczu bierze się bagietkę do ręki i jazda do domu. Przed meczami mamy wspólny brunch. Jeśli gramy o 14.30, to jest trzy godziny wcześniej. No i wtedy jest makaron z awokado i jajecznica. Niektóre dziewczyny jedzą to wszystko razem. Dla mnie początkowo było to dziwne, bo na co dzień w Polsce tak nie jadłam. Teraz nie robi to na mnie wrażenia. Nawet przywykłam do makaronu z awokado, dostosowałam się do nich. Nie ma tutaj też obowiązku schodzenia na śniadanie, kiedy gramy na wyjeździe i nie każda zawodniczka je z zespołem. Jak któraś chce dłużej pospać, to może. Ludzie są też trochę inni. Choć można oczywiście usłyszeć też polski język, zawsze jest wtedy miło. Ostatnio miałyśmy taką sytuację, że w sklepiku obok spotkałyśmy starszą panią, Polkę, która popłakała się, jak usłyszała dziewczyny ze swojego kraju. Nawet wzięłyśmy od niej numer telefonu i powiedziałyśmy, że ma dzwonić, jakby czegoś potrzebowała. Ogólnie we Francji mi się podoba. Początkowo było trudniej, pod nosem narzekałam, ale już jest inaczej i nawet moja mama żartuje, że kiedyś zamieszkam w tej Francji na stałe. Czytaj także: Piękny gest reprezentantki Polski Czyli jesteś zdecydowana zostać we Fleury? Na dzisiaj tak, mam jeszcze półtora roku kontraktu. Jeśli nic się nie zmieni i dalej będzie mi się podobało, to nie chciałabym niczego zmieniać. Liga francuskie mi się podoba i na pewno chcę wypełnić kontrakt. Jestem tutaj dopiero pół roku, dałam sobie ten czas na aklimatyzację, ale od tego roku chcę pokazać, że wjeżdżam z buta i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. A nie żałujesz, że tak późno wyjechałaś z Polski? Nie! Czułam się do tego przygotowana dopiero teraz i cieszę się, że nie wyjechałam wcześniej. Inaczej nie osiągnęłabym tego, co osiągnęłam w Polsce. Jestem pięciokrotną królową strzelczyń, kilkakrotnie zdobyłam Puchar Polski, mistrzostwo kraju, zagrałam w Lidze Mistrzyń, miałam super liczby. Jestem z tego zadowolona, bo zapisałam się w historii kobiecego futbolu w Polsce i wyjechałam do Francji z bagażem, który był moim argumentem. Dlatego cieszę się z wyników osiągniętych w kraju i uważam, że wyjechałam w odpowiednim dla siebie momencie. I kiedyś tam na zakończenie kariery, choć do tego bardzo daleko, będę chciała zagrać jeszcze w Polsce.