- Prezes jeszcze tego nie zrobił. Oczywiście to możliwe, bo znajduje się w ciężkiej sytuacji, przede wszystkim osobistej. Wtedy jego obowiązki przejmie któryś z członków zarządu. Raczej jednak nie będę to ja - powiedział na łamach "Życia Warszawy" wiceprezes do spraw szkolenia i dyrektor sportowy PZPN Jerzy Engel. - Dlatego, że mam w tej chwili inne cele. Odpowiadam za szkolenie i czeka mnie w związku z tym bardzo trudne zadanie. Przez ostatnie lata strasznie ten element zaniedbano. Doszło wręcz do sytuacji, że futbol młodzieżowy stał się w naszym kraju sportem elitarnym. Zawsze był to sport podwórek i szkół, tymczasem teraz podwórka są zabudowywane, szkoły natomiast budują fantastyczne boiska, tyle że nie dla dzieci i młodzieży. Popołudniami są one wynajmowane w celach komercyjnych. Reforma, którą chcę przeprowadzić, ma to zmienić. To jednak gigantyczne przedsięwzięcie, którego wdrożenie może potrwać kilka lat. Dlatego trudno by mi było nagle to zostawić, by zająć się czymś innym - tłumaczył były selekcjoner reprezentacji Polski. - Jako dyrektor sportowy będę oczywiście weryfikował przydatność wszystkich szkoleniowców w PZPN. Właśnie po to stworzona została ta funkcja. Na pewno nie będę jednak żadnym nadselekcjonerem, bo opiekun reprezentacji nigdy nie może mieć nikogo nad sobą. Będę natomiast ściśle współpracować z Leo Beenhakkerem i oczywiście w każdej chwili mogę służyć mu pomocą - stwierdził Engel.