Sytuacja jest jasna. Zwycięstwo gwarantuje Lechowi mistrzostwo Polski. Przy każdym innym wyniku musi liczyć na korzystne rozstrzygnięcie w Częstochowie. W przypadku remisu z Piastem tytuł zapewni remis lub porażka Rakowa. Jeśli jednak piłkarze trenera Papszuna wygrają, wyprzedzą Lecha. Przegrana gospodarzy przy Bułgarskiej oznacza, że Rakowowi wystarczy nawet remis z Widzewem. Wtedy zrówna się punktami z Lechem, ale ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań (1:0 i 0:0). Poznaniacy musieliby liczyć, że łodzianie wygrają w Częstochowie. W Rakowie sami są sobie winni, bo to oni mogli mieć wszystko w swoich rękach (nogach). Najpierw jednak przegrali z Jagiellonią, a w poprzedniej kolejce potem tylko zremisowali z niegrającą już o nic Koroną Kielce. Punkt więcej w tym meczach i wszystko zależałoby teraz od nich. Jest jednak inaczej i muszą liczyć na pomoc Piasta. - Przed nami ostatnia kolejka. Cieszę się, że decyduje o mistrzostwie Polski. Przygotowujemy się więc, jak do ostatniej bitwy o pierwsze miejsce. Wierzę, że my będziemy świętować - twierdzi Marek Papszun, trener Rakowa. - Wierzę, że rywalizacja będzie uczciwa, choć patrząc na sposób postępowania [Lecha - przyp. red] to różne rzeczy mogą się wydarzyć. Niech wygra lepszy. Szkoleniowiec Rakowa nawiązał do pogłosek, że klub z Częstochowy dodatkową premią zmotywował piłkarzy GKS Katowice do większego zaangażowania w meczu z Lechem. To spotkanie zakończyło się remisem 2:2, co sprawiło, że kwestia tytułu nie jest rozstrzygnięta. Atmosferę podgrzał jeszcze Niels Frederiksen, trener Lech, który zareagował na te plotki. - Po naszym spotkaniu zaczęły krążyć niepokojące sygnały. To poważne zagrożenie dla sportu - mówił. Na te oskarżenia zareagował Raków, a także trener Papszun na przedmeczowej konferencji. - To dziwna i wstydliwa sytuacja. Dziwię się przeciwnikowi, że w ogóle kolportuje coś takiego. To brak szacunku do drużyn, z którymi rywalizuje. Ja traktuję to tak, że rywal, który gra z wielkim Lechem, ma przed nim klęknąć i oddać trzy punkty. Ja przez moment nie pomyślałem tak o Koronie Kielce, a te mecze były podobne. Rywali cechowała wielka zaciętość i zakończyły się remisami. To tylko nasza wina ze nie wygraliśmy z Koroną - stwierdził Papszun. Marek Papszun o insynuacjach trenera Lecha: "Szczytem bezczelności jest..." Szkoleniowiec częstochowian przypomniał też zakończenie sezonu sprzed trzech lat. Wtedy też o mistrzostwo rywalizowały Raków i Lech. - Słabe zachowanie i manipulacja, choć nie dziwie się trenerowi Lecha, bo nie zna historii. Nie trzeba daleko szukać, bo dobrze pamiętam rok 2022 i olbrzymią determinację Cracovii w meczu z nami. Nawet jeśli była dodatkowo zmobilizowana, to nie mam z tym problemów. Gorzej było jak kolejkę późnej Warta Poznań spacerowała po boisku w spotkaniu z Lechem - zaznaczył Papszun. - Szczytem bezczelności jest sugerowanie tego, że Raków w jakiś sposób chce wpłynąć na przebieg rywalizacji, biorąc pod uwagę wydarzenia z 2022 roku. Widać co się stało z Wartą i każdy kiedyś za grę nie fair poniesie konsekwencje. Trener Frederiksen nie chciał już wracać do sprawy. Powiedział jedynie, co generalnie sądzi o motywowaniu w ten sposób drużyn rywali. - Dla mnie nie ma znaczenia, jeśli dajesz pieniądze rywalowi, by przegrał czy przegrał, o ile takie zachodzą. Dla mnie to ustawianie meczów. To nie powinno mieć miejsca w profesjonalnym sporcie - powtórzył Frederiksen przed meczem z Piastem. - Co do samego wspomnianego meczu, to nie będę komentował, bo chcę skupić się na swoim spotkaniu. Oba spotkanie budzą ogromne zainteresowanie kibiców. Stadiony w Częstochowie i Poznaniu będą wypełnione. To oznacza, że na trybunach Lecha będzie ponad 40 tysięcy osób. - To bardzo ważne spotkanie nie tylko dla klubu i jego kibiców, ale także dla całego miasta. Cieszymy się tym, bo walczymy o mistrzostwo i wszystko mamy w swoich rękach - podkreślał trener Frederiksen. - Nie możemy doczekać się tego spotkania. W szatni piłkarze wyglądają na spokojnych, zrelaksowanych i skoncentrowanych. Jagiellonia i Pogoń grają o puchary. "Presja jest na mistrzu Polski" Ostatnią ważną zagadką do rozwiązania obok kwestii mistrzostwa Polski, jest czwarty przedstawiciel Ekstraklasy w europejskich pucharach. Na razie trzecie miejsce premiowane występami w kwalifikacjach Ligi Konferencji zajmuje Jagiellonia Białystok. Podejmie Pogoń Szczecin, która traci do niej trzy punkty. Zwycięstwo i remis oczywiście zapewni trzecią pozycję odchodzącemu mistrzowi Polski. Jednak wygrana Pogoni pozwoli zrównać się punktami z rywalem. I wtedy to drużyna ze Szczecina będzie wyżej, bo jesienią zremisowała z Jagiellonią. W przypadku zwycięstwa w Białymstoku miałaby lepszy bilans bezpośrednich spotkań. - Jagiellonia to bardzo silny zespół, jeden z najmocniejszych w naszym kraju. To wciąż aktualny mistrz Polski, a na dodatek zagra u siebie. Dlatego ten mecz będzie trudny. Gra w określony sposób i jest sporo podobieństw do stylu naszej drużyny - uważa Robert Kolendowicz, trener Pogoni. - Jagiellonia miała świetny poprzedni sezon, ale także ten z tą długą przygodą w Europie o tym świadczy. To jest coś wielkiego i ja mam duży szacunek dla pracy trenera Siemieńca. Zespół z Białegostoku zaprzeczył stereotypowi, że europejskie puchary odbijają się niekorzystnie w lidze. Dotarł aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji i będzie faworytem w meczu o trzecie miejsce. - Słuchałem konferencji Pogoni i my cały czas jesteśmy pod presją. Emocje towarzyszą nam non stop, ale musimy nauczyć się z nimi żyć i kontrolować. Po drodze zagraliśmy dużo ważnych i trudnych meczów o wysoką stawkę. To pozwala łatwiej jest nam mentalnie przygotować się do takich bardzo dużych wydarzeń - twierdzi Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii. I dodaje: - Ta drużyna, ta historia, którą pisaliśmy przez cały sezon zasługuje na piękne zakończenia. Wierzę w to, że tak będzie i zrobimy wszystko, żeby tak było. Nie wyjdziemy po to, żeby zremisować, bo to mogłoby się to dla nas fatalnie skończyć.