Co się zmieniło w Szczecinie, że Pogoń nagle zaczęła wygrywać? Pogoda, zimno jest w Szczecinie i to nam sprzyja (śmiech). A tak zupełnie poważnie, to ciężko wskazać jedną rzecz, która miała wpływ na to, że nasze granie, a przede wszystkim punktowanie, ostatnio się aż tak zmieniło. Wydaje mi się, że czas płynie na naszą korzyść. To, co sobie założyłyśmy przed sezonem, wymagało trochę pracy i teraz zbieramy tego efekty. Jesteśmy nową drużyną, było sporo transferów, trzeba było się szybko "dotrzeć" i ciężko było, żeby od razu to wystrzeliło. Minęło kilka miesięcy, konsekwentnie realizowałyśmy to, czego wymaga od nas sztab szkoleniowy, zmieniło się nastawienie dziewczyn, uwierzyły, że można wygrać z każdym, ale trzeba poprzeć to bardzo mocną i mądrą pracą. Zaistniała w naszej drużynie przemiana mentalna i to miało kluczowy wpływ na to, że dziś po czterech kolejkach mamy dwanaście punktów. Przed sezonem do drużyny, poza Tobą, dołączyły m.in. Roksana Ratajczak czy Alicja Dyguś i wydawało się, że macie skład na górną połowę tabeli. Runda jesienna nie poszła jednak nie po Waszej myśli. To było rozczarowanie? To prawda, mamy taki skład, ale ten zespół potrzebuje czasu. I tak jak wspomniałam wcześniej, on działał na naszą korzyść. Poza tym nowy projekt wiąże się z nowymi wyzwaniami, na które nie każdy jest z marszu gotowy. Myślę, że jako drużyna wykonałyśmy dużą pracę, ku świadomości i jakości by druga runda wyglądała zdecydowanie lepiej. Czy Ty, jako doświadczona i utytułowana zawodniczka, miałaś wpływ na tę przemianę mentalną, o której mówisz? Przekonałaś koleżanki do swojego trybu pracy? Grałam w kadrze, miałam epizod za granicą, jestem doświadczoną zawodniczką, ale to nie jest tak, że weszłam do klubu i nagle wszyscy mi ufali. Musiałam na to zapracować. Przekonać dziewczyny do siebie. Jest takie powiedzenie, które jest mi bliskie, że jak chcesz zapalać innych, musisz sam płonąć. A czy teraz, po serii zwycięstw, nie przeskoczycie w drugą skrajność i nie zaczniecie podchodzić do kolejnych rywali z nadmierną pewnością siebie? Nie, myślę, że ciągle mamy chłodne głowy. To nie jest tak, że stałyśmy się nie wiadomo jaką drużyną. Są żarty, śmiechy i dobry humor, bo po zwycięstwach tak powinno być, ale rozmawiamy też w szatni o tym, że musimy być czujne i skoncentrowane. Trener uczula nas na to, że ta nasza passa zostanie prędzej czy później przerwana i musimy być na to gotowe. I jesteśmy. A boisko pokaże, jak na to zareagujemy. Czytaj także: "Na własnym boisku zamierzamy pokazać, kto rządzi" Ty pochodzisz ze Szczecina, teraz występujesz w Pogoni, to dla Ciebie coś szczególnego? Co prawda wychowałam się w Stargardzie, ale urodziłam się w Szczecinie. To jest moje miasto. Grałam tutaj 10 lat temu i mam wrażenie, że historia zatoczyła koło. Tutaj zaczęłam moją przygodę piłkarską, trafiłam do reprezentacji U-17 i potem U-19. Teraz żartuje, że to moja druga młodość, ale coś w tym jest, bo piłka nożna znów sprawia mi radość. Jestem zadowolona, że mogę reprezentować taki klub jak Pogoń. Od małego wszyscy wokół kibicowali tej drużynie, ja też, na przekór mojemu bratu, który był za Legią, wraz z tatą kibicowałam Pogoni. Zawsze ten klub bardzo szanowałam i cieszę się, że teraz mogę go reprezentować. Na co stać Pogoń Szczecin w tym sezonie? Nie wybiegamy w przyszłość. Razem ze sztabem założyliśmy sobie, że skupiamy się na każdym kolejnym treningu i każdym kolejnym meczu. To towarzyszy nam od pierwszych zajęć w nowym roku, konsekwentnie się tego trzymamy i ciężko mi powiedzieć, co będzie na koniec maja. Nie mamy żadnych oczekiwań poza dobrą dyspozycją na każdym treningu. Teraz przed nami mecz z Górnikiem Łęczna, mam sentyment do tego klubu i cieszę się, że mogę tam wrócić. To będzie pierwszy raz od kiedy odeszłam z Górnika.