- Trafiła się nam fajna, historyczno-nostalgiczna grupa. Można na podstawie tego losowania nakręcić kolejną część filmu "Sami swoi". Z Węgrami łączą nas wieloletnie przyjacielskie więzy, jesteśmy bratankami. Gdy tylko okazało się, że zagramy ze sobą zadzwonił do mnie prezes federacji węgierskiej, Sandor Csanyi z hasłem: trzeba pokonać Anglików! Przystałem na to, z zastrzeżeniem, że to my musimy zająć pierwsze miejsce w grupie. Druga lokata niewiele daje, baraże będą strasznie trudne. Mówiąc serio dwa punkty z Anglikami trzeba będzie postrzegać jako sukces. Z kolei mecze z Węgrami będą mieć polityczny smaczek, dziś prezentujemy wspólny front polityczny. Sport powinien być jednak wolny od polityki, pewne jest, że na trybunach będzie przyjaźń między kibicami - powiedział Interii, Michał Listkiewicz, były świetny sędzia, prezes PZPN, a z wykształcenia hungarysta. - Cały świat futbolu uczyli inni nasi rywale, Anglicy. Z kolei Polacy pierwszy mecz międzypaństwowy rozegrali właśnie z bratankami, Węgrami 99 lat temu. Potem to my ich uczyliśmy piłki. Dziś bracia Madziarzy są od półtora na fali wznoszącej. Awansowali do Euro, mają tego niesamowitego 20-letniego Dominika Szoboszlaia - dodał Listkiewicz. - Węgrzy długo czekali na odrodzenie swojego futbolu. Premier Viktor Orban zainwestował przez państwowe spółki mnóstwo pieniędzy w akademie piłkarskie, szkółki. Chciał w ten sposób nawiązać do czasów "Złotej Jedenastki". Daleko im jeszcze do nawiązania do tej wspaniałej tradycji, ale są pierwsze efekty tych inwestycji, coraz lepsze występy reprezentacji młodzieżowych - zauważył były prezes PZPN. - Przeszli baraże do przyszłorocznego Euro, wygrali dwumecz z Bułgarią, a potem w niesamowitych okolicznościach pokonali Islandię. Ta drużyna nabiera rozpędu. Dobrze by było, gdyby zagrać z nią jak najszybciej, gdy młodzi piłkarze nie nabiorą doświadczenia - dodał.Listkiewicz nie chciał przewidywać wyniku spotkania dwumeczu z Węgrami. - Liczę jednak bardzo na to, że Węgrzy urwą punkt albo punkty Anglikom. Ze względów historycznych to dla nich bardzo ważny rywal, trochę jak dla nas Rosja. Podejdą do meczów z Anglikami niezwykle zmobilizowani - opowiadał Listkiewicz. - Z resztą rywali nie można przedwcześnie księgować punktów. Pamiętamy szczęśliwe zwycięstwo w Łodzi z San Marino po golu strzelonym ręką przez Jana Furtoka. Potem męczarnie za selekcjonerskiej kadencji Zbigniewa Bońka - ostrzegł Michał Listkiewicz. - Wiele zależy od tego czy mecze odbędą się z kibicami. Z całym szacunkiem dla Andory, San Marino czy nawet Albanii, ale te drużyny nie są przyzwyczajone do gry przy ponad 50 tysiącach kibiców. A tyle, miejmy nadzieję, będzie dopingować Polaków na Stadionie Narodowym - zakończył Michał Listkiewicz. MS, ok