- Szczerze? Nie uważam, żebyśmy nie mogli powalczyć z Anglią o zwycięstwo w tej grupie. Oczywiście oni są faworytem, ale Polacy nie stoją na straconej pozycji. Będzie zapewne przypominany "zwycięski" remis na Wembley, a ja zamiast Janka Tomaszewskiego chciałbym, żeby media przypomniały Jasia Domarskiego. Grałem z nim ostatnio w tenisa, jest w rewelacyjnej formie mimo, że prawie dekadę starszy ode mnie - zauważył Janusz Kupcewicz, który pojutrze kończy 65 lat. - Węgry ostatnio odżyli, Albania też jakby podwyższyła poziom, ale jeśli nie zajmiemy w tej grupie co najmniej drugiego miejsca, to ja się nie znam na piłce. Mogliśmy trafić o wiele gorzej. Grupa "duńska", "belgijska" albo "włoska" są na papierze silniejsze od naszej. Dobrze, że nie trafiliśmy na Niemców, którzy będą mieli dużo sportowej złości po klęsce 0-6 z Hiszpanią. - Z całym szacunkiem dla San Marino i Andory, wiem że dziś mówi się, że nie ma słabych drużyn, ale z nimi musimy zdobyć po sześć punktów. Nie ma innej opcji - z naciskiem mówi Kupcewicz. - Na mojej pozycji w reprezentacji gra dziś Piotr Zieliński. Bardzo mu kibicuję, bo ma ogromny potencjał, który pokazuje w klubie. Czas przełożyć to na kadrę. Chętnie sam bym zagrał i pokazała chłopakom jak to się robi. Tylko jest jeden problem - a mianowicie, kto mi buty zawiąże? - humorystycznie zakończył 20-krotny reprezentant Polski i najlepszy piłkarz w historii Arki Gdynia, Janusz Kupcewicz. (MS) Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij!