Oba zespoły są w grupie H drugiej rundy eliminacji strefy azjatyckiej. Rywalizują w niej także z Turkmenistanem, Libanem i Sri Lanką. Po dwóch kolejkach obie Koree mają po sześć punktów i wciąż nie straciły bramki. Państwa te oficjalnie są w stanie wojny, choć zawieszenie broni trwa od 1953 roku. Dlatego gdy w ostatnich latach trafiały na siebie w eliminacjach mundialu, Korea Północna w roli gospodarza grała w Szanghaju. Dopiero pod koniec września zapadła decyzja, że tym razem mecz odbędzie się w Pjongjangu. Jak donosi agencja EFE, Północnokoreańska Federacja Piłkarska nie odpowiedziała na żadne pytania południowokoreańskiego odpowiednika o logistykę. Wiadomo też, że kibice z Południa nie będą mogli zobaczyć tego spotkania. Władze Północy nie porozumiały się bowiem z żadną z telewizyjnych stacji na temat praw transmisji. Wizy otrzymali tylko piłkarze i sztab, ale wstępu do Pjongjangu nie mają ani kibice, ani dziennikarze z Południa. Co więcej, ze względu na brak komunikacji kadra Korei Płd. musi najpierw polecieć do Pekinu, gdzie odbierze wizy, a dopiero stamtąd przeniesie się do Korei Północnej. Mimo tych niedogodności i napięcia faworytami pozostają goście, prowadzeni przez portugalskiego szkoleniowca Paulo Bento. "Korea Północna to zespół grający fizycznie i agresywnie. Poza tym jest szczególnie groźny w kontrataku. Ale ma też luki, które możemy wykorzystać, i jesteśmy na to dobrze przygotowani. Atmosfera jest świetna, a najważniejsze jest to, że nasi zawodnicy są zdrowi i w dobrej formie" - powiedział szkoleniowiec. Do kolejnej rundy eliminacji awansuje po jednej najlepszej reprezentacji z każdej z ośmiu grup oraz cztery drużyny z drugich miejsc. Trwająca faza zakończy się w czerwcu 2020 roku.