Legioniści już od 16 spotkań ligowych nie zaznali smaku porażki. W konfrontacji z Amiką wszystkie bramki piłkarze ze stolicy zdobyli w ostatnim kwadransie meczu, a dwa razy do siatki Szamotulskiego trafił Stanko Svitlica. Zespół z Wronek, po raz drugi w ciągu zaledwie trzech dni, stracił w meczu trzy bramki. Po pucharowym blamażu w Katowicach (porażka 0:3) teraz podopieczni Stefana Majewskiego dali sobie wbić trzy gole na Łazienkowskiej. Legia była zespołem dużo lepszym od rywali, ale w pierwszej połowie podopiecznym Dariusza Kubickiego wyraźnie brakowało szczęścia. W 16. minucie po uderzeniu Tomasza Sokołowskiego II futbolówka trafiła w spojenie bramki. Gola zdobyli za to goście z Wronek, którzy w 33. minucie wyprowadzili podręcznikową kontrę. Bieniuk uruchomił na prawej stronie Dembińskiego, ten szybko posłał piłkę w pole karne do Zieńczuka, który nie dał szans Borucowi. Po przerwie legioniści długo nie potrafili odrobić strat, ale na kwadrans przed końcem przypomniał o sobie król strzelców ekstraklasy z poprzedniego sezonu, Stanko Svitlica. Serb kapitalnie przy słupku uderzył z rzutu wolnego i Szamotulski musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem w pierwszej minucie doliczonego czasu gry (arbiter przedłużył mecz aż o cztery minuty) Manuel Garcia znalazł w polu karnym Svitlicę i pozostawiony bez opieki Serb zdobył swojego piątego w tym sezonie gola. Trzy minuty później załamanych wronczan dobił Marek Saganowski. Napastnik Legii wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i precyzyjnym strzałem głową ustalił wynik spotkania. <A href="http://pilka.interia.pl/liga/1/wyn?mecz=69779">Zobacz opis meczu</a>