Mecze Lecha z Legią to ligowy klasyk, a w ostatnich sezonach często miały decydujący wpływ na losy walki o tytuł. Od wielu lat cieszą się ogromnym zainteresowaniem sympatyków futbolu. Od kiedy zmodernizowano obiekt "Kolejorza", czyli od jesieni 2010 roku, czterokrotnie frekwencja wyniosła ponad 40 tysięcy, a bilety wyprzedawano z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem. Tylko raz na trybunach zasiadło poniżej 30 tysięcy kibiców - to spotkanie miało miejsce w ostatniej kolejce i zakończyło się skandalem. W 77. minucie przy stanie 2-0 dla gości z trybuny zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów Lecha na murawę poleciały race i świece dymne. Sędzia Daniel Stefański przerwał zawody, a piłkarze w pośpiechu opuścili murawę. Musiała interweniować policja, a Komisja Ligi przyznała warszawskiej drużynie walkower 3-0, co dało jej mistrzostwo. Najbliższe starcie także nie wywołuje olbrzymiego zainteresowania, choć może się okazać, że zostanie pobity rekord frekwencji w tym sezonie. Jesienią 2018 mecz z Miedzią Legnica obejrzało 20 846 widzów, ale ponad połowę publiczności stanowiły zorganizowane grupy młodzieżowe, które na stadion były wpuszczane za darmo. W sobotę władze poznańskiego klubu spodziewają się ok. 25 tys. kibiców, w tym dwóch tysięcy ze stolicy. Wpływ na niższą niż zwykle frekwencję mają przede wszystkim wyniki Lecha. Po dobrym finiszu jesienią, już pod wodzą trenera Adama Nawałki, liczono, że po solidnych zimowych przygotowaniach jego zespół włączy się do rywalizacji o prymat w kraju. Poznański zespół zaliczył jednak falstart, gdyż doznał dwóch porażek, m.in. przed tygodniem w Gliwicach z Piastem 0-4, i w tabeli jest dopiero siódmy. Co więcej, strata do prowadzącej Lechii wynosi już 13 pkt, a do drugiej Legii dziewięć. Stołeczna drużyna także przed tygodniem wpadła pod zimny prysznic, przegrywając u siebie z Cracovią 0-2. Sporo kontrowersji budzą decyzja oraz zachowanie trenera Ricardo Sa Pinto i w Legii też trudno o spokój. Oba zespoły zapewne będą chciały przede wszystkim uniknąć kolejnej porażki, bo wtedy w klubie zrobiłoby się jeszcze bardziej nerwowo. Za ekipą z Warszawy przemawia fakt, że w lidze to ona najlepiej punktuje na obcych boiskach, gdzie wywalczyła 24 z 42 punktów. Za Lecha kciuki zapewne będą trzymać fani i piłkarze Lechii. Lider podejmie w sobotę Wisłę Kraków, a magnesem dla kibiców będzie zapewne występ Jakuba Błaszczykowskiego. Na nowym gdańskim stadionie występował on już z reprezentacją, strzelił nawet gola Niemcom, ale jako zawodnik klubu ekstraklasy dopiero zadebiutuje. A w tym sezonie obiekt Lechii stanowi dla rywali twierdzę nie do zdobycia. Piłkarze trenera Piotra Stokowca jeszcze na nim nie przegrali, a zwycięstwem zakończyli osiem z 11 spotkań. Gdańszczanie walczą o tytuł, a celem "Białej Gwiazdy" jest miejsce w czołowej ósemce, co już w połowie kwietnia zapewniłoby jej utrzymanie i pozwoliło na spokojne szukanie inwestora, który pomógłby zmagającemu się z kłopotami finansowymi klubowi. Wisła już w tym roku straciła pozycję w górnej połowie tabeli na rzecz lokalnego rywala - Cracovii. "Pasy" wygrały sześć ostatnich meczów i takiej serii w tym stuleciu wcześniej nie miały. O jej przedłużenie powalczą w niedzielę z Jagiellonią Białystok, skąd do Krakowa trafił trener Michał Probierz. W obecnej roli jeszcze z poprzednim pracodawcą nie wygrał. I tym razem nie będzie o to łatwo, gdyż "Jaga" jest trzecia w tabeli z siedmiopunktową stratą do lidera. Podobnie jak Cracovia zdobyła wiosną komplet punktów (tylko trzy drużyny odniosły dwa zwycięstwa - również Zagłębie Lubin), a - co więcej - nie straciła jeszcze gola. W tej kolejce odbędą się też dwa mecze istotne dla układu dolnych rejonów tabeli - Górnik Zabrze podejmie Zagłębie Sosnowiec, a Miedź Legnica Wisłę Płock. Będą to pojedynki 15. z 16. i 13. z 14. zespołem w klasyfikacji. W najgorszej sytuacji jest beniaminek z Sosnowca, który ma ledwie 15 pkt. i do ekip z Zabrza oraz Płocka traci pięć, ale przed tygodniem wygrał po raz pierwszy od 20 października (3-2 z Arką Gdynia). Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy