Dla Legii to pierwszy mecz w tym sezonie, w którym strzeliła dwie bramki, a dla Lecha to drugie w tym sezonie spotkanie bez punktów na wyjeździe. Wynik spotkania rozstrzygnął się w ciągu czterech minut. Najpierw w 58. minucie Dickson Choto w dość kontrowersyjnej sytuacji został ukarany czerwoną kartką i opuścił boisko. Piłkarze Lecha chyba nie oglądali derbów Warszawy, kiedy to grająca w "10" Legia strzeliła zwycięską bramkę. Nie inaczej było w piątkowy wieczór, bo chwilę później Łukasz Surma znakomicie podał do Marka Saganowskiego, który przelobował Waldemara Piątka. Jeszcze trybuny nie ucichły, a kibice nie usiedli po salwie radości, a już było 2:0. Znów Surma popisał się dobrym podaniem do Kiełbowicza, a lewoskrzydłowy Legii, padając lewą nogą oddał strzał, a piłka wpadła do bramki. - Mieliśmy już sytuację pod kontrolą, a tu nagle kontra Legii zakończyła się golem, za chwilę straciliśmy drugą bramkę i obudziliśmy się z ręką w nocniku - podsumował ten fragment meczu Waldemar Kryger. W 76. minucie Lech zdobył kontaktową bramkę, a jej strzelcem był... Artur Boruc. Napastnik Lecha Piotr Reiss wrzucił piłkę w pole karne z rzutu wolnego, tam Jarzębowski "przyblokował" wychodzącego bramkarza Legii, który piąstkował tak niefortunnie, że piłka wpadła do bramki. Do końca meczu lechitom nie udało się już doprowadzić do remisu. Zobacz <A href="http://pilka.interia.pl/liga/1/wyn?mecz=69820"> opis meczu</A> i <A href="http://pilka.interia.pl/liga/1/tab"> tabelę 1. ligi.</A>