Sędzia przerwał grę gwizdkiem (słychać to w relacjach Canal Plus Sport) i sięgnął do kieszeni po czerwony kartonik. W tej samej chwili Vukovic szybko zagrał do Magiery, a ten mocnym strzałem pod poprzeczkę, zdobył drugą bramkę dla Legii. Od piątku większość środowiska piłkarskiego zastanawia się, czy decyzja o uznaniu bramki była słuszna. Punkt 84. "Zasad gry w piłkę nożną" opublikowanych na stronach PZPN głosi: "Jeżeli sędzia przerwał grę i przystąpił do czynności związanych z ukaraniem indywidualnym zawodnika, to grę można wznowić po zakończeniu tych czynności." Przepis ten jasno wskazuje, że sędzia Marczyk w tej jednej sytuacji popełnił błąd. Poprzednie jego decyzje (rzut karny dla Legii, czerwona kartka dla Wróblewskiego) były jak najbardziej prawidłowe, za co arbiter otrzymał nawet wyróżnienie w notowaniu Asy i Cieniasy piłkarskiej ekstraklasy. Członek Polskiego Kolegium Sędziów Wit Żelazko również jest zdania, że arbiter z Piły pomylił się. - Przepisy mówią jasno. Jeśli faul kwalifikuje się na czerwoną kartkę, gra nie może być wznowiona, dopóki zawodnik ukarany nie opuści boiska - powiedział ekspert Canal Plus Sport "Przeglądowi Sportowemu". Innego zdania jest tylko Zbigniew Marczyk. - Całą drogę powrotną do domu analizowałem moją decyzję. Twierdzę, że była ona prawidłowa. Sytuacja na boisku jednak mnie zaskoczyła, bo przytrafiło mi się coś takiego po raz pierwszy - powiedział arbiter "PS".