"To nie była wina Ebiego. Po prostu nie zdążył na samolot w Amsterdamie. To przez opóźnienie, jakie miał samolot startujący z Cypru. Na lotnisku w Amsterdamie Ebi musiał jeszcze zabrać swoje bagaże i nie poleciał zgodnie z planem do Madrytu. Wstał następnego dnia o piątej rano i o siódmej odleciał, by jak najszybciej dotrzeć na trening. Rano nie był na zajęciach z kolegami, ale po południu indywidualnie ćwiczył. Wytłumaczył trenerowi, że to spóźnienie to nie jego wina" - tłumaczył Włodzimierz Smolarek na łamach "Przeglądu Sportowego". "Ebi był wściekły, że nie udało mu się dotrzeć na czas. Tym bardziej, że drugi piłkarz Racingu powołany do kadry (Szwajcar Fabio Coltorti - przyp. red.) już trenował z kolegami. Następnym razem trzeba jakoś inaczej zorganizować jego wyjazd ma zgrupowanie" - dodał Smolarek senior.