- Widziałem, że gdy opadnie kurz, ucichnie zgiełk, najbardziej poszkodowany będę ja. Dziś próbuje się mówić nie o korupcji w piłce, ale o "sprawie Dziurowicza". Piękne, ale naiwne - powiedział Dziurowicz w "Super Expressie". - Nie rozpętałem tej burzy, aby zostać medialną gwiazdą. Chciałem wywołać zmiany w naszym futbolu i jestem rozczarowany faktem, że tych zmian nie ma. Z drugiej strony spodziewałem się, że PZPN najpierw będzie udawał, że deszcz pada, a potem zacznie zamiatać tę sprawę pod dywan. Ale spokojnie, to tylko pozorna cisza. Coś czuję, że jeszcze dużo się może wydarzyć. Wciąż są zbierane dowody na różnych ludzi, weryfikowane... - stwierdził Dziurowicz. - Myślałem, że starym sposobem kilka osób z najwyższego kierownictwa zostanie poświęconych i rzuconych na stos jako ofiary, aby społeczeństwo było zadowolone. Widać jednak, że powiązania są zbyt silne, aby zrobić cokolwiek. Jeden wie coś o drugim, drugi ma materiały na trzeciego i tak wszyscy trzymają się w szachu. Tylko kompletna czystka w PZPN mogłaby coś zmienić. Ale PZPN sam się nie wyczyści - podkreślił.