Z transferu nic jednak nie wyszło. - Poinformowałem już wiceprezesa Wisły, Zdzisława Kapkę, że transfer jest nieaktualny. Nie wiem jeszcze co z Kowalczykiem, ale skoro dzieje mu się u nas krzywda, a w Wiśle nie chce grać, to będzie się szkolił w drużynie rezerwowej - powiedział "Sportowi" zdenerwowany Dziurowicz. - Do 12 sierpnia (gdy skończy 23 lata) ten piłkarz nie kopnie piłki w żadnym polskim klubie. Mimo jego hardości jestem przekonany, że ten tajemniczy uśmiech zniknie z jego twarzy po dwóch - trzech miesiącach. Poszło oczywiście o pieniądze. Kością niezgody stał się warunek, który Kowalczyk postawił w końcowym etapie negocjacji. Piłkarz chciał, by z pieniędzy wyłożonych przez Wisłę za transfer otrzymał wypłatę zaległości, które miał wobec niego Dospel. - Nie chcę, by Jacek nam cokolwiek darował. Chodziło tylko o termin płatności. Z Wisłą wynegocjowałem tak niewielkie pieniądze, że nie miałbym teraz z czego spełnić jego żądań - dodał Dziurowicz. Wg "Sportu" Kowalczyk domagał się wypłaty 100 tysięcy złotych zaległych wynagrodzeń. - Od Wisły za trzyletnią umowę miał otrzymać milion złotych. Zupełnie go nie rozumiem - narzeka Dziurowicz.