- Piłkarze Manchesteru United trochę krwi mi napsuli, ale ja też nie pozostawałem im dłużny - powiedział Dudek na łamach "Supre Expressu". - Nie ma dla Liverpoolu ważniejszego wydarzenia niż derby z Evertonem i spotkanie z Manchesterem. Przed tymi meczami nikomu nic nie trzeba mówić. Każdy jest tak "napompowany" adrenaliną, że zasuwa za dwóch - podkreślił reprezentant Polski. Zdaniem Dudka, Morientes powinien zagrać, ale decyzję podejmie sam zawodnik i trener Rafael Benitez. - Ja byłbym za tym, żeby zagrał. Wprawdzie dopiero co przyjechał do Anglii, ale czasem takie wejście na świeżości się sprawdza. Kto wie, może byłoby to hiszpańskie wejście smoka? Tak mi się wydaje, że atak Milan Baros - Fernando Morientes może być odkryciem tej ligi - stwierdził Dudek. Polski bramkarz uważa, że największe niebezpieczeństwo będzie groziło ze strony Wayne'a Rooneya. - Oglądałem w telewizji środowy mecz pucharowy Manchesteru z Chelsea. Największe wrażenie zrobił na mnie Wayne Rooney. Tak, na niego będę musiał najbardziej uważać. Chcę podtrzymać korzystną passę, bo przeciw Rooneyowi grałem już 4 czy 5 razy i jeszcze nie strzelił mi gola! Poza Rooneyem, nie można też spuszczać z oka Cristiano Ronaldo. Bo jak damy mu się rozpędzić, to będzie gorąco - mówił Dudek. - Nie cieszę się z kontuzji kolegi Chrisa Kirklanda, ale jestem spokojniejszy, mam większy luz. Wiem, że jestem numerem jeden i to mi pomaga. Słyszałem wprawdzie, że z Morientesem miał przyjść rezerwowy bramkarz Realu Cesar, ale tak się nie stało. Generalnie jednak drugi bramkarz jest nam potrzebny, bo poza mną nie ma teraz zdrowego golkipera, który gwarantowałby odpowiedni poziom. Czyli jestem za tym, aby Liverpool kogoś kupił. Ale na ławkę, a nie do bramki - dodał.