W środę o północy zamknęło się transferowe okienko na zachodzie Europy i polski bramkarz stracił nadzieję na to, że uda mu się wyrwać z Anfield Road. "Do lata jakoś tu wytrzymam i tyle mnie będą w Liverpoolu widzieli. Wprawdzie ostatnio zaproponowano mi przedłużenie kontraktu o kolejne dwa lata, ale grzecznie powiedziałem "nie". Pewnie, że mógłbym podpisać umowę, siedzieć na ławie i zarabiać wielkie pieniądze, ale nie o to przecież chodzi. Chcę grać, bo dość się już nasiedziałem" - powiedział Dudek, cytowany przez "Super Express". Polak mógłby teraz jeszcze wyjechać na Wschód. "Moskiewski klub chce zapłacić za mnie kosmiczne pieniądze, Rosjanie posłali dwa pisma do Liverpoolu, ale nie poskutkowało. Ta sprawa jest cały czas otwarta, bo w Rosji transferów można dokonywać do końca lutego. No więc Rosjanie usłyszeli, że Liverpool nie wyklucza rozmów, ale dopiero po meczach Ligi Mistrzów z Barceloną" - stwierdził. Ten kierunek mu jednak nie odpowiada. "Rozmawiałem z Wojtkiem Kowalewskim i trochę mnie przeraziły jego opowieści o tym, jak to się tam lata 9-10 godzin samolotem na niektóre ligowe mecze. Rosjanie płacą solidnie, ale pod względem organizacyjnym są chyba jeszcze trochę z tyłu. W sumie nie jestem aż tak zdesperowany, żeby się tam wybierać" - powiedział. W czerwcu Dudkowi kończy się jednak kontrakt z Liverpool FC i wtedy będzie mógł odejść za darmo. "Dziś mogę powiedzieć, że wszystko wskazuje na to, iż w nowym sezonie zagram albo w Hiszpanii, albo w Niemczech" - stwierdził.