- Wszyscy skazywali nas na pożarcie. Gdy straciliśmy gola, zwątpiłem, że się jeszcze podniesiemy - powiedział Dudek w wywiadzie dla "Super Expressu". Bezbramkowy remis utrzymywał się przez 90 minut. W dogrywce pierwsi bramkę strzelili gracze Tottenhamu. - Po tej bramce zwątpiłem, że jeszcze odrobimy straty. Myślałem, że to już koniec naszej przygody z Pucharem. Nie spodziewałem się, że wyrównamy. Przecież graliśmy w rezerwowym składzie, pełnym młodych chłopaków - opowiadał Dudek. - Wyrównaliśmy, a w karnych znów się szczęście do mnie uśmiechnęło. Podszedłem na luzie, ale pełen koncentracji. Obroniłem strzał Kanoute! Potem jeszcze jeden z piłkarzy "Kogutów" posłał piłkę obok słupka. Radość ogromna z wygranej, bo końcówkę graliśmy w dziesięciu. Igor Biscan doznał kontuzji, bo wpadł na bandy reklamowe. Po meczu założyli Chorwatowi siedem szwów! Bałem się tylko o kondycję psychiczną kolegów, ale wytrzymali. Nawet Stefan Henchoz strzelił karnego, to była jego pierwsza bramka od... dziewięciu lat! - relacjonował Dudek. Liverpool czeka teraz mecz ligowy z Aston Villą. Jak wyglądają szanse Polaka na grę w podstawowym składzie? - Rozmawiałem z Rafaelem Benitezem. Pochwalił mnie, podziękował za grę. Co do meczu z Aston Villą, to nie robię sobie większych nadziei. Benitez powiedział mi, że sezon mógł rozpocząć Kirkland, a na mnie postawić później. Mam zaufanie do Beniteza. Moment, kiedy wrócę, już się zbliża - stwierdził Dudek. - Angielscy dziennikarze uparli się, aby mnie sprzedać i tyle. Nie wiem, może boją się, abym w takiej formie, jaką obecnie prezentuję, przestał zagrażać Kirklandowi? Jeśli chodzi o rzekome propozycje: ze mną ani z moim menedżerem nikt nie rozmawiał. Ja tam się nigdzie nie wybieram! Spokojnie sobie czekam - zakończył.