- Oprócz śmierci papieża przykro mi też było, że nie mogłem zagrać w meczu z Juventusem, choć bardzo tego chciałem i na to liczyłem - dodał reprezentant Polski. - Niestety okazało się, że jestem kontuzjowany. Badania, które przeszedłem w piątek wykazały, że mam naderwany mięsień dwugłowy i powinienem odpocząć dwa, trzy tygodnie. Myślałem jednak, że uda mi się zaleczyć uraz przynajmniej częściowo i zwalczyć ból, ale przed meczem bardzo bolała mnie noga. A tego się nie spodziewałem. Wydawało mi się, że będę gotowy na mecz. Trenowałem kilka dni, wziąłem odpowiedni zastrzyk przeciwzapalny. Okazało się jednak, że organizmu nie da się oszukać. Na dobrą sprawę powinienem teraz przerwać treningi na kilka dni, bo granie w piłkę na siłę może mi teraz zaszkodzić - tłumaczył Dudek. W spotkaniu z Juventusem Dudka zastąpił 19-letni Scott Carson dla którego był to debiut w Lidze Mistrzów. Młody bramkarz "The Reds" nie ustrzegł się błędu. To po jego złej interwencji Włosi zdobyli cennego gola, który może mieć niebagatelne znaczenie w decydującej walce o półfinał Ligi Mistrzów. - Z pewnością zarówno jemu, jak i nam wszystkim, pozostał niedosyt. Aczkolwiek taki wynik przed meczem wzięlibyśmy w ciemno. Juventus to świetna drużyna, przez wielu uważana za faworyta tej edycji Ligi Mistrzów. Co do Scotta, to uważam, że bronił dobrze. Bramki dla Juventusu nie widziałem, bo z ławki rezerwowych bardzo źle widać, co się dzieje. W związku z tym trudno mi cokolwiek powiedzieć. Po jego minie w szatni poznałem, że coś było nie tak - stwierdził. Prawdopodobnie Dudek nie zagra jeszcze w najbliższym ligowym meczu przeciwko Manchester City. - Nie można wykluczyć, że do drugiego spotkania z Juventusem uda mi się wyleczyć. Bardzo mi na tym zależy, bo takie mecze, to są chwile, które pozostają w pamięci na długo - dodał Dudek.