"Dzień po powrocie do Anglii wziąłem do ręki gazety. Większość z nich zamieściła dziwne, nieprawdziwe historie dotyczącego naszego wspólnego wyjścia na kolację do pobliskiej restauracji, w trakcie pobytu w Portugalii" - czytamy w komentarzu polskiego bramkarza. "Przeczytałem między innymi, że chciałem pobić policjanta, zostałem skuty w kajdanki i zatrzymany przez policję. Nic takiego nie miało miejsca... Ale po kolei. Ostatniego dnia zgrupowania, trener Rafael Benitez doszedł do wniosku, że pracowaliśmy na tyle dobrze i ciężko, że zasłużyliśmy na wolny wieczór. Zastrzegł jednak, że do 24.00 wszyscy mamy być w swoich pokojach. Muszę przyznać, że od przyjścia do klubu Beniteza, atmosfera w drużynie bardzo się poprawiła. I choć jestem w Liverpoolu już od ponad pięciu lat, to mówiąc szczerze - przez ten czas nigdy nie byliśmy tak zgrani, jak teraz. Zarówno na boisku, jak i poza nim. Po zjedzeniu kolacji we własnym gronie, tradycyjnie nowi zawodnicy, a później i ochotnicy, mieli możliwość zaprezentowania swoich umiejętności wokalnych. Jednym słowem - karaoke! W takich sytuacjach zawsze jest bardzo śmiesznie, a kilku chłopaków prezentuje wysoki poziom wokalny. Tym razem było naprawdę fajnie i razem z większością pozostałych klientów tej restauracji, bawiliśmy się do późnego wieczora. Atmosfera była bardzo sympatyczna. Wracając do hotelu, który był w odległości około pięciu minut od restauracji, byliśmy jednak zbyt głośni. To na pewno nie spodobało się osobom, które niedaleko nas miały swoje apartamenty i zdążyły już zasnąć. Jeden z wczasowiczów wezwał ochronę - bo w którymś z domków było podobno włamanie. Ale to już na pewno nie nasza sprawka... Przyznaję, że zachowywaliśmy się niestosownie do sytuacji. Nadużyliśmy zaufanie trenera - bo do hotelu dotarliśmy dopiero kilkadziesiąt minut po "godzinie zero", a także innych wypoczywających - bo zakłócaliśmy spokój i naruszyliśmy ciszę nocną. Następnego dnia było nam głupio. Trener zrobił odprawę, i po rozmowie ze wszystkimi zawodnikami, ukarał tych, którzy najbardziej na to zasługiwali. W tej grupie byłem i ja... Musimy wyciągnąć wnioski z tego incydentu, by na przyszłość uniknąć podobnej sytuacji" - wyjaśnił Dudek.