Dudek dobrze zna nowego selekcjonera reprezentacji Polski Leo Beenhakkera. Razem pracowali w Feyenoordzie Rotterdam. Doradcą holenderskiego szkoleniowca jest menedżer Jan de Zeeuw. Dudek zdaje sobie sprawę, że każda decyzja selekcjonera w stosunku do jego osoby może budzić podejrzenia. - To przecież nie moja wina, że kiedyś spotkałem na swojej drodze Beenhakkera i Jana. Każdy ma jakichś znajomych. Nie da się takich sytuacji wyeliminować - tłumaczył Dudek. Bramkarz FC Liverpool uważa, że PZPN postąpił słusznie zatrudniając Beenhakkera. - Leoś, jak go nazywamy, ma ogromną wiedzę i potrafi ją przekazać, a jego nazwisko i sława robią na nas ogromne wrażenie. Gdy podpisał kontrakt, koledzy strasznie się przejęli. Zasypywali mnie pytaniami: jaki on jest, jak się zachowywać, żeby mu nie podpaść? Na zgrupowaniu wszyscy chodzimy jak w zegarku i może tego nam właśnie było trzeba: skoncentrowania na celu, walki na treningach na całego - stwierdził. Dudek porównał atmosferę jaka panowała w kadrze za kadencji Pawła Janasa, z tym co się dzieje, kiedy reprezentację prowadzi Beenhakker. - Janas popełnił przed mundialem sportowe samobójstwo i nie mówię tak tylko dlatego, że byłem wśród tych, których nie zabrał do Niemiec. Niektórzy mówili wtedy: świetnie, trener odmładza kadrę. Ale to tak, jakby podziwiać za odwagę kogoś, kto wyskoczył z samolotu, a nie sprawdził wcześniej, czy ma na plecach spadochron. Kontrowersyjne powołania to pół biedy, najgorszy był ten nastrój osaczenia w kadrze. Jaki sens miało robienie tajemnicy z tego, kto jedzie na mundial, i zrzucenie zasłony dopiero w dniu zgłaszania kadry do FIFA? Czy piłkarze nie dorośli do tego, żeby dowiedzieć się wcześniej? Przyszedł Leoś, dostrzegł w nas dorosłych ludzi, wysłał sygnał, że to on jest dla nas, a nie my dla niego, i nikt już nie marudzi jak kiedyś, że trzeba zejść o 8.30 na śniadanie. Za Janasa uciekało się ze wspólnych obiadów do pokoju, żeby tam nad talerzem dokończyć oglądanie filmu albo załatwiać jakieś swoje biznesy. Trener nie wymagał od siebie, to jak mógł wymagać od nas? Teraz wszyscy żyją w grupie, na obiady schodzą na komendę - wyznał Dudek. Do pierwszego meczu eliminacji ME'2008 zostało coraz mniej czasu. W krótkim czasie nie da się wiele zmienić, a do nadrobienia jest sporo. - Kiedy robił nam pierwszą odprawę taktyczną, wielu chłopaków kręciło głowami, że można tak prosto i logicznie tłumaczyć. To właśnie w taktyce mamy ciągle najwięcej do nadrobienia i z Leo możemy to zrobić. On wie o futbolu wszystko, ma swoją wizję i będzie potrafił nas przekonać, żebyśmy ją przyjęli. U Janasa też dużo rozmawialiśmy o taktyce, ale często któryś z nas kręcił nosem, że on nie chce tak grać, bo w klubie ustawiają go inaczej. U Beenhakkera tak nie będzie - podkreślił Dudek.