- Bardziej cieszy mnie to, kiedy Rafael Benitez wysyła mnie na trybuny. Wtedy rośnie moja nadzieja, że już nie jestem mu potrzebny i w styczniu mnie puści do innego klubu - powiedział Dudek na łamach "Faktu". - Dwa razy rozmawiałem z Benitezem. "Jest listopad. Nie wiem, co będzie w grudniu. Pracuj, pracuj, jestem z ciebie bardzo zadowolony, czekaj na swoją szansę" - to wszystko, co mogę od niego usłyszeć - stwierdził bohater finału Ligi Mistrzów. - Menedżer wie, że przyjdzie moment kryzysu Jose Reiny. Przyjdzie, bo musi. I trener chce mieć kogoś w rezerwie. Tyle, że mnie to nie interesuje. Łapię się na tym, że nie chce mi się jechać na trening. Nie jestem w stanie zmobilizować się do ciężkiej pracy. Jeszcze się łudziłem, że wystąpię w Japonii podczas klubowych mistrzostw świata. Ale skoro nie dał mi zagrać nawet tam, to o czym tu mówić. Gdyby przynajmniej mój konkurent Jose Reina nie był Hiszpanem... Ale jest, tak jak trener. Widzę, jak Hiszpanie świetnie czują się w Liverpoolu i to oznacza mój koniec w tej drużynie - nie krył rozgoryczenia polski bramkarz. Kilka tygodni temu pojawiła się informacja, że Dudkiem zainteresowana jest Benfica Lizbona. Ostatnio zainteresowanie reprezentantem Polski wyraził niemiecki Werder Brema. - Bardzo chcę grać w Niemczech. Tylko, że ja to sobie mogę... Rafa musi chcieć - dodał Dudek.