Eliminacje europejskich pucharów weszły już w decydującą fazę. Trzy poprzednie rundy odsiały słabsze drużyny, a teraz na placu boju pozostały tylko te najwytrwalsze. Jedną z nich jest Hibernian FC ze Szkocji, który pokonał w kwalifikacjach dwa inne kluby. W drugiej rundzie ekipa z Edynburga ograła Inter Escaldes z Andory, z kolei w trzeciej - FC Luzern ze Szwajcarii. Duńczycy wściekli za mecz z Rakowem. Grzmią: To skandal! Szkoci dotarli tym samym do decydującej, czwartej rundy, a w niej wpadli na Aston Villę. Drużyna z Premier League - z uwagi na siłę angielskich rozgrywek - miała zagwarantowane miejsce w fazie play-off, nie musiała przebijać się przez eliminacje. Co warte podkreślenia, "The Villans" powrócili tym spotkaniem na arenę europejską po 13 latach przerwy. Byli stawiani w roli zdecydowanych faworytów i na wyjeździe chcieli to potwierdzić, aby za tydzień u siebie tylko przyklepać awans do fazy grupowej. Trener Unai Emery postawił więc na silną jedenastkę, nie zamierzał eksperymentować, stawiając na dublerów. Polscy kibice mogli tylko żałować, że Hiszpan nie postawił tym razem na Matty’ego Casha, który rozpoczął na ławce. Podobnie zresztą jak Maksymilian Boruc, 20-letni rezerwowy bramkarz Hibernian. Hibernian – Aston Villa: Anglicy ustawili mecz w pierwszej połowie Anglicy szybko przejęli kontrolę nad meczem i zepchnęli niżej notowanych gospodarzy do defensywy. Na pierwszą bramkę nie trzeba było długo czekać - w 17. minucie wynik otworzył Ollie Watkins. Napastnik wykończył głową dobrą centrę Lucasa Digne’a i było 1:0. W 33. minucie snajper ustrzelił dublet - tym razem wykończył dośrodkowanie z rzutu rożnego. Piłkarz Legii Warszawa prześladowany przez kobietę. Żona piłkarza otrzymywała groźby "The Villans" poczuli krew i nie zamierzali zwalniać tempa. Jeszcze przed przerwą podwyższyli prowadzenie na 3:0, a na listę strzelców wpisał się Leon Bailey. Szkoci wyglądali w pierwszej połowie na zespół zupełnie bezradny. Posiadali oni piłkę przez ledwie 25% czasu i nie byli w stanie zagrozić Emiliano Martinezowi. Aston Villa o krok od fazy grupowej LKE W drugiej połowie obraz gry nie uległ drastycznej zmianie. Już w 48. minucie Watkins miał na koncie hat-tricka, a stadionowy zegar wskazywał wynik 4:0 dla przyjezdnych. To jeszcze nie był koniec kanonady. W 74. minucie sędzia podyktował rzut karny, a na bramkę zamienił go Douglas Luiz. Plaga kontuzji w słynnym klubie. To aż niewiarygodne Na ostatni kwadrans - przy wyniku 5:0 - Emery posłał do boju Casha. Reprezentant Polski nie miał wiele pracy ani okazji do wykazania się. Przed rewanżem wszystko wydaje się przesądzone - tylko kataklizm mógłby odebrać Anglikom awans do fazy grupowej. Jakub Żelepień, Interia