Po wydaniu fortuny na sprowadzenie i opłacenie Radamela Falcao, Ardę Turana i Diego, kibice Atletico mieli szybko przestać ronić łzy po Sergio Aguero i Diego Forlanie. "Czerwono-biali" czuli się wystarczająco silni, by włączyć się do walki o mistrzostwo kraju, co wytrwale powtarzali w wywiadach. Początek sezonu pokazał jednak, że Atletico nie tylko nie może się równać z Realem czy Barceloną, ale pozostaje daleko w tyle również za Valencią i ciągle wygląda o wiele gorzej niż Sevilla, Malaga czy Bilbao. Gdyby nie katastrofalna forma Villarrealu, to Atletico, zaliczającemu piąty najgorszy start ligi w ostatnim półwieczu, należałby się tytuł rozczarowania sezonu. Albo gdyby nie istniało Vicente Calderon - w pięciu wyjazdowych spotkaniach "Rojiblancos" zdobyli jeden punkt, stracili 15 goli, zdobyli dwa. "Rojiblancos" rozpaczliwie brakuje regularności. Potrafią rozbić 4-0 Udinese (choć grające w dość eksperymentalnym składzie), by potem dać się ośmieszyć ostatniej drużynie hiszpańskiej ligi. Żaden piłkarz madryckiej drużyny nie potrafi rozegrać kilku spotkań z rzędu na wysokim poziomie, co sprawia, że trener Gregorio Manzano musi przewidzieć, kto akurat w najbliższym spotkaniu nie będzie się potykał o własne nogi. Najlepiej mu to jednak nie wychodzi i wypędzenie go z Madrytu wydaje się kwestią czasu. Koniecznego na znalezienie następcy. Wygrana w ostatnim spotkaniu pozwoliła Getafe skoczyć z 20. na 14. pozycję w klasyfikacji. Nie jest to szczyt ambicji Getafe, którym od przyszłego sezonu oficjalnie będą rządzić arabscy szejkowie, ale wygrana w dramatycznych okolicznościach na pewno poprawiła wszystkim humory. Najbardziej uszczęśliwiła 22-letniego Abdela Barradę, którego pierwsza bramka w Primera Division może kandydować do tytułu trafienia kolejki. Zobacz skrót meczu Getafe - Atletico (3-2): Valencia odbija trzecie miejsce Valencia też miewa problemy z regularnością zawodników przednich formacji, ale przynajmniej spoczywa na wyjątkowo solidnych filarach - duecie stoperów Adil Rami - Victor Ruiz. Nie ma co się dziwić, że piłkarze Levante nie byli w stanie sforsować tej zapory, nawet Real Madryt i FC Barcelona, borykające się z kontuzjami swoich środkowych obrońców, mają pod tym kątem czego Valencii zazdrościć. W szeregach defensywy Levante popłoch siał drobny Jordi Alba, którego przerośniętym obrońcom Levante, mimo dość radykalnych prób, nie udało się spacyfikować. Kapitan Levante, Sergio Ballesteros, który posturą przypomina niedźwiedzia przygotowującego się nawet nie na zimę, tylko na zlodowacenie, a charakterem - niedźwiedzia przedwcześnie wyrwanego z hibernacji, wyznał po meczu, że jego drużynie zabrakło odrobinę agresji. Innego zdania musiał być arbiter, który Ballesterosowi i jego kolegom łącznie sześć razy pokazał żółtą kartkę. Agresji nie zabrakło także najlepszemu zawodnikowi na boisku - Tino Coście, szczególnie w zabójczym uderzeniu na bramkę z rzutu wolnego, po którym bramkarz Fernando Mucua nie miał pojęcia, jak zareagować. Pomocnik Valencii, jeszcze niedawno krytykowany przez trenera za małe zaangażowanie na treningach, trafił do pierwszej jedenastki z powodu kontuzji Evera Banegi i z miejsca został liderem drużyny. Zobacz skrót meczu Levante - Valencia (0-2): Real Madryt gromi i ucieka... Smakowicie zapowiada się mecz Valencii z Realem Madryt, zaplanowany na następną ligową kolejkę. Przerwa na mecze reprezentacyjne pozwala Valencii żywić nadzieję, że podopieczni Jose Mourinho wypadną z morderczej strzeleckie formy i połamią sobie zęby na duecie Rami - Ruiz. "Królewskim" na pewno nie zabraknie apetytu na pożarcie Valencii, rozbudziła go ostatnia strzelanina na Santiago Bernabeu, z której Osasuna wróciła przetrzebiona siedmioma bramkami. Dzieła zniszczenia w największej mierze dokonali Cristiano Ronaldo, Karim Benzema, Angel di Maria i Arvalo Arbeloa, którzy albo bezbłędnie kończyli akcje, albo popisywali się kluczowymi zagraniami. To był już siódmy ligowy wygrany mecz Realu z rzędu. Dla Osasuny - druga gigantyczna klęska w sezonie. Wcześniej "Los Rojillos" 8-0 pokonała Barcelona. Zobacz skrót meczu Real Madryt - Osasuna (7-1): ...bo Barcelona podtapia się na San Memes Zalane Estadio San Memes stało się trzecim stadionem, na którym Barcelona straciła punkty. Gra w strugach deszczu ujawniła, że "Blaugranie" brakuje planu awaryjnego na wypadek takich spotkań - wymiana płaskich podań nie przynosiła efektów, tym bardziej, że gospodarze zagrali zdecydowanie, bezlitośnie przejmowali piłki i natychmiast ruszali do kontrataków. W strugach ulewnego deszczu i na nasiąkniętej murawie najlepiej radził sobie Ander Herrera, punkt dla "Dumy Katalonii" uratowali Cesc Fabregas i Leo Messi. Bilbao dopuściło do remisu na własne życzenie, po fatalnym zachowaniu obrony w samej końcówce meczu. Zobacz skrót meczu Bilbao - Barcelona (2-2): Aż sześć meczów w 12. kolejce skończył się remisami, z czego cztery bezbramkowymi. Większość drużyn zdawała się wyczekiwać reprezentacyjnej przerwy, która pozwoli odetchnąć po kilku intensywnych tygodniach. Żadnych objawów zmęczenia nie było widać po zawodnikach Rayo Vallecano, którzy rozbili Real Sociedad 4-0, dzięki duetowi Lass - Michu. Zawodnicy ci wyrastają na odkrycie tegorocznych rozgrywek. Drużyna 12. kolejki Primera Division według INTERIA.PL: Jedenastka kolejki: Javi Varas (Sevilla) - Alvaro Arbeloa (Real Madryt), Ivan Ramis (Mallorca), Adil Rami (Valencia), Jon Aurtenexte (Bilbao) - Tino Costa (Valencia), Xabi Alonso (Real Madryt), Ander Herrea (Bilbao), Cesc Fabregas (Barcelona) - Michu (Rayo Vallecano), Ronaldo (Real Madryt). Ławka rezerwowych: Vicente Guaita (Valencia), Jordi Alba (Valencia), Abdel Barrada (Getafe), Angel di Maria (Real Madryt), Iker Muniain (Bilbao), Karim Benzema (Real Madryt), Helder Postiga (Saragossa). Nagroda im. doktora Jekylla i pana Hyde'a - Malaga. Dziennikarz "La opinion de Malaga" z niepokojem zauważył, że nie tylko Atletico zmienia się nie do poznania w meczach wyjazdowych - podobnie jest z Malagą, choć w nieco mniejszej skali. Andaluzyjczycy z sześciu wypraw na obce stadiony przywieźli pięć punktów, u siebie w pięciu meczach wywalczyli 12. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division