Piłkarz bardzo chciał zagrać w meczu ze szczecinianami, gdyż jeszcze w rundzie jesiennej reprezentował barwy Pogoni i ma temu klubowi coś do udowodnienia. - W sobotę hit drugiej ligi, a pana zabraknie w składzie na to spotkanie. Jest pan rozczarowany? - Gdy nawet teraz sobie przypomnę o tej sytuacji w Bełchatowie, po której dostałem żółtą kartkę, to wciąż jestem zdenerwowany. Sędzia dobrze prowadził spotkanie, nie gwizdał drobiazgowo, ale akurat w tym wypadku pochopnie mnie ukarał. Biegłem obok rywala, on się przewrócił i arbiter mógł mi nie pokazywać kartki, szczególnie, że to była końcówka meczu, a wynik rozstrzygnięty (było 2:0 dla "Pasów" - przyp. red.). Gdybym mógł cofnąć czas, to może odpuściłbym tę sytuację, ale ja taką osobą nie jestem. Chciałem przerwać akcję bełchatowian, bo mogła ona stworzvć zagrożenie dla mojej drużyny. - I teraz część kibiców "Pasów" uważa, że "zapracował" pan na żółtą kartkę, aby nie zagrać przeciwko Pogoni. - Jestem rozgoryczony, słysząc takie wypowiedzi, bo ja specjalnie czekałem na ten mecz. Z uwagi na to jak zostałem potraktowany w Pogoni, w jakich okolicznościach się z nią rozstałem, mógłbym nie grać żadnego innego meczu, tylko wystąpić w tym jednym. Mam nadzieję, że będę mógł zagrać przeciwko szczecinianom w pierwszej lidze. - Szczególnie, że pańskie kłopoty zdrowotne to już chyba przeszłość? - Po przyjściu do Cracovii (na początku kwietnia - przyp. red.) zbyt mocno i zbyt szybko chciałem zacząć grać. W Szczecinie bez specjalnego okresu przygotowawczego wystąpiłem w 14 z 17spotkań, teraz podszedłem do sprawy zbyt ambicjonalnie, ale okazało się, że pewnych rzeczy nie da się oszukać. Obecnie jednak na zdrowie już nie narzekam - Sobotnie spotkanie jest dla Cracovii bardzo ważne, każda strata punktów oddala was od ekstraklasy. - My od dłuższego czasu gramy takie mecze, z których każdy jest ważny. Nie stawiałbym nam poprzeczki tylko odnośnie Pogoni. Mamy jeszcze kilka spotkań i w każdym z nich będzie nam zależało na wygranej równie mocno. Oczywiście otoczka sobotniego spotkania - prawdopodobny komplet na widowni, transmisja telewizyjna w Polsacie Sport - wpływa jeszcze bardziej mobilizująco na zespół. Gdybyśmy jednak w dwóch poprzednich meczach (wygrane z Podbeskidziem 3:2 i Bełchatowem 2:0) pogubili punkty, pojedynek z Pogonią nie miałby takiej rangi. Odnośnie tego spotkania, to uważam, że mamy więcej atutów i lepszy zespół. Oby to znalazło odzwierciedlenie na boisku. - Grał pan w rundzie jesiennej w Pogoni. Czy trener Wojciech Stawowy prosił pana o podzielenie się uwagami na temat szczecińskich piłkarzy i taktyki tego zespołu? - On jest na tyle profesjonalnym szkoleniowcem, że sam potrafi rozpracować drużynę rywala, czego przykładem było spotkanie w Bełchatowie. Zagrały tam wyrównane ekipy i wygrana zależała od tego, który z trenerów jest w stanie lepiej taktycznie ustawić zespół. Zrobił to Wojciech Stawowy i naprawdę ma on wielką przyszłość przed sobą. Dlatego ja nie muszę udzielać mu żadnych wskazówek na temat Pogoni. Oczywiście, jeśli będzie tylko chciał, to mu coś podpowiem, ale w Cracovii sztab szkoleniowy jest na tyle dobry, że to chyba nie będzie konieczne. - Jakie widzi pan silne i słabe strony w drużynie Pogoni? - W każdej formacji szczecinianie mają zawodnika, który decyduje o obliczu zespołu. Ostatnio bardzo dobrze spisuje się Grzesiek Matlak, który został przekwalifikowany z lewej pomocy na lewą obronę. W kilku ostatnich meczach gole zdobywał znany w Krakowie Olgierd Moskalewicz. Pogoń jest takim zespołem, że w każdym spotkaniu może zabłysnąć inny zawodnik. Poza tym, bardzo dobrze spisują się grając przed własną publicznością, natomiast dużo tracą na wyjazdach. Jak jeszcze grałem w tym zespole, gdy mieliśmy spotkanie poza Szczecinem, to czasami nie poznawałem, niektórych zawodników. - Czy trener "Portowców" Bogusław Baniak ustawia drużynę pod danego przeciwnika, czy ma jedną taktykę, którą przeważnie stosuje? - Czytałem w jednej z gazet asekuracyjną wypowiedź trenera Baniaka, że w Krakowie zadowoli go remis. Prawdopodobnie więc, nie narzucą nam swojego styl gry i będą grali bardziej zachowawczo. Znają wartość Cracovii, wiedzą, że jest to dobry zespół, nie sądzę więc, aby się tutaj "otworzyli", bo wtedy już po pierwszej połowie może być po meczu. Trener Baniak ma jednak swoją wizję, którą konsekwentnie realizuję i, co pokazuje tabela, ona się sprawdza. Zapowiada się więc ciekawe widowisko. - Wierzy pan jednak, że Cracovia wygra? - Gdyby tak nie było, to byśmy nie rozmawiali. Na pewno jest to dla nas ważne spotkanie, nie tylko dlatego, że gramy z liderem, ale po prostu potrzebujemy punktów, aby zapewnić sobie awans do pierwszej ligi bez potrzeby występu w barażach i w następnym sezonie potykać się z najlepszymi zespołami w Polsce. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca, Kraków