W sobotę "Pasy" wygrały 4:0 i na rewanż do Polkowic pojadą, aby przypieczętować awans do pierwszej ligi. - Jeden z kibiców powiedział, że dla tego spotkania warto było sprowadzić Pawła Drumlaka. - Jest mi niezmiernie miło, gdy słyszę takie słowa, ale chciałbym podkreślić wartość całego zespołu. Nie tylko ja przyczyniłem się do tego sukcesu, wszystkim w drużynie należą się słowa pochwały, podobnie jak i sztabowi trenersko-medycznemu i działaczom. Zawszę podchodzę krytycznie do swoich występów, jednak cieszę się, że w sobotę także dołożyłem swoją cegiełkę. - Cegiełkę bardzo ważną, bo to po pana podaniach padły dwie pierwsze bramki dla Cracovii... - Poniekąd tak, ale największe słowa uznania należą się Piotrkowi Gizie, który na pełnym spokoju wykończył obie akcje. Szkoda tylko, że w jeszcze jednej sytuacji nie udało mu się znaleźć drogi do bramki (61. minuta, obronił Jacek Banaszyński - przyp. red.). Nie zmienia to faktu, że na rewanż jedziemy optymistycznie nastawieni i myślę, że tam się cud nie stanie i będziemy mogli świętować tak upragniony awans. - Mnie osobiście zaimponowała asysta przy drugiej bramce, kiedy wywalczył pan straconą wydawało się piłkę. - Liczyłem się z tym, że futbolówka może się odbijać jak na flipperach i rzeczywiście została mi pod nogą, a "Gizmo" był idealnie ustawiony, uderzył bez przyjęcia, zachowując się jak rasowy napastnik. W jakimś stopniu ta bramka na pewno ustawiła spotkanie. Potem wspaniały strzał Łukasza Skrzyńskiego z wolnego i było już po meczu. Zawsze jednak gramy do końca, dla siebie i publiczności, stąd ten czwarty gol. Przed rewanżem jesteśmy faworytami i pojedziemy do Polkowic, po to, żeby wygrać i korzystnie się zaprezentować. - Za tydzień trzeba będzie zapomnieć o ogromnej zaliczce i zmobilizować się na ostatnie spotkanie w sezonie. - Oczywiście w psychice będziemy mieli zakodowany dobry wynik z Krakowa, ale sądzę, że skoncentrujemy się na tyle, by zagrać równie dobrze jak przy Kałuży. Dla nas w sobotę zakończył się dopiero jeden etap barażu, drugi będzie za tydzień. Trzeba mieć na uwadze różne rozwiązania w spotkaniu rewanżowym, zdarzało się przecież, że takie straty albo i większe były odrabiane, ale my znamy wartość przeciwnika, który w Krakowie nie zaprezentował nic wielkiego. Wiedzieliśmy, że będą grali długą piłkę na napastników i nasza obrona, bardzo dobrze skracając, pole ograniczyła tę formę ich ataku do minimum. - Jacek Banaszyński, bramkarz Górnika po meczu powiedział, że zagrali jak frajerzy i on nie widzi raczej szans na to, aby zwyciężyć w dwumeczu barażowym. - Po prostu dyktowaliśmy w sobotę warunki gry i trudno im było coś zrobić. Przed pierwszym spotkaniem z polkowiczanami oglądaliśmy ich mecze na kasetach i zdawaliśmy sobie sprawę, że finezji w ich grze nie ma. My z prezentujemy styl bardziej techniczny i to wygrało. Przyczyniła się do tego taktyka ułożona przez naszego trenera Wojciecha Stawowego, która w stu procentach zdała egzamin, podobnie jak w kilku ostatnich spotkaniach. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca, Kraków