To był kolejny bolesny wieczór dla kibiców Wisły. Znów zapełnili stadion po brzegi i znów wierzyli w awans, ale po raz kolejny piłkarze sprawili im ogromny zawód. Wisła przegrała po pięknym uderzeniu Michaela Kostki i i kolejny sezon spędzi na zapleczu Ekstraklasy. Przed spotkaniem trenera Mariusz Jop próbował ściągać presję ze swoich zawodników. Nie używał słowa faworyt, doceniał rywali, wspominał o planie ich trenera. Nie dało się jednak ukryć, że to Wisła zajęła wyższe miejsce w tabeli, grała u siebie i wygrała ostatnie trzy spotkania, podczas gdy Miedź trzy przegrała. Wszystkie wyliczenia nie miały jednak większego sensu, bo przy Reymonta po prostu nikt nie chciał nawet słyszeć, że klub kolejny rok może spędzić w I lidze. Przez pierwsze 20 minut wydawało się, że Wisła przedostatni krok ku Ekstraklasie może zrobić niespecjalnie się nawet wysilając. Krakowianie niemal nie schodzili z połowy rywali i gdyby Kacper Duda szybciej podejmował decyzje, gdyby kopnął 10 cm niżej, a nie w poprzeczkę, gdyby Rafał Mikulec uderzył bardziej precyzyjnie... W "gdybanie" nie bawili się to piłkarze Miedzi. Co prawda z początku z trudem w ogóle przekraczali linię środkową, ale jak już zdecydowali się na eskapadę, to zakończyła się fajerwerkami. Legniczanie wymienili kilka zagrań na jeden kontakt, aż w końcu piłka trafiła do Michaela Kostki. Pomocnik Miedzi ułożył sobie ją na nodze i huknął z ponad 20 metrów. Co prawda Kamil Broda zdołał dotknąć piłkę, ale nie na tyle, by zatrzymać ją w drodze do siatki i niespodziewanie było 0:1. Sytuacja Wisły za chwilę zrobiła się jeszcze gorsza, bo urazu mięśnia nabawił się jeden z najlepszych zawodników Angel Baena i na drugą połowę już nie wyszedł. Z kolei tuż po przerwie na murawę musiała wjechać karetka, bo bardzo groźnie wyglądającej kontuzji nabawił się Rafał Mikulec. Obrońcę Wisły długo opatrywano na murawie, a w tym czasie piłkarze łapali się za głowy. Karetka z Mikulcem murawę opuściła 10 minut później, a zawodnik Wisły w trudnych chwilach usłyszał głośne wsparcie od ponad 30 tys. widzów. Niemal do końca spotkania powtarzał się scenariusz z początku meczu - gospodarze tłamsili rywali na ich połowie, zamęczali podania, ale przy okazji męczyli też samych siebie, bo bardzo rzadko dochodzili do dobrych okazji. Kilka minut przed upływem regulaminowego na trybunach zaczynało się robić nerwowo. Piłkarze słyszeli pierwsze bluzgi, goście kradli czas, a wiślacy wciąż z trudnością przebijali się pod bramkę Jakuba Wrąbla. W doliczonym czasie gry bramkarz Miedzi miał ogromne szczęście, bo przed stratą bramki znów uratowała go poprzeczka oraz słupek. W drugim półfinale Wisła Płock pokonała Polonię Warszawa 2:1. Spotkanie Wisła Płock - Miedź Legnica, które zdecyduje o awansie do Ekstraklasy, w niedzielę o godz. 16:30. Z Krakowa Piotr Jawor